Lucchio, miasto widmo w gminie Bagni di Lucca
Lucchio bylo drugim miastem widmem, ktore odwiedzilismy ( a prawde mowiac trzecim, bo w 1999 czy 2000 roku zwiedzilam jedno miasteczko w okolicach Arezzo, ale o tym opisze kiedy indziej. Chodzi o to, ze to miasteczko podobno teraz nie straszy, zostalo otwarte dla turystow. Zeby o nim opowiedziec musze wybrac sie tam jeszcze raz. No i znalezc zdjecia archiwalne.).
Do Lucchio dotrzec latwo, gdyz znajduje sie na kazdej mapie. Droga, ktora „pnie sie ciagle w gore” jest oczywiscie waska i momentami skrety sa naprawde ostre. Proponuje jechac z otwartymi oknami i nadlsluchiwac… Co chwile w gorze mozemy obserwowac Lucchio.
Jawi sie przed nami wspanialy, lekko surrealny widok: miasto „zawieszone” na skalach. A nad nim ruiny dawnego zamku. Po prawej mozemy stanac na parkingu, ktory pomiesci moze ze 30 aut. Zdziwilismy sie, bo 90% zaparkowanych samochodow mialo francuskie tablice rejestracyjne (potem okazalo sie, ze Francuzi maja tu domy na wakacje).
Na przeciewko parkingu stoi znak: strefa bezpieczenstwa dla Lucchio. W razie ewakuacji miasta mieszkancy musza przybyc pod ten znak i zadzownic na pomoc.
Po lewej, patrzac od wjazdu do Lucchio znajduje sie zrodlo wody, struktura wybudowana mniej wiecej w XVII wieku. Po prawej stoi tabliczka informujaca, ze woda byla uwazana za bardzo drogocenna i dobrej jakosci. Istnial zakaz prania czy ostrzenia nozy, biwakowania w tym miejscu, zostawienia go w czystosci. Obok zrodelka kamienna „wanna”.
Przy zrodle wody znajduja sie schodki oraz bardzo nieczytelna tabliczka. Od mieszkanca Lucchio wiemy, ze to sciezka prowadzaca do Zato. By dojsc do celu trzeba isc bardzo dlugo. Na poczatku sciezki podobno znajduje sie kilka opuszczonych domow nalezacych do Lucchio.
Dosc dlugo przygladalismy sie miastu z parkingu. Niesamowity widok. Miasto godne polecenia. Z daleka wyglada jak zamieszkale miasto. Potem odkrylismy, ze Luchio to taka mieszanka opustoszalego z zamieszkalym. Wszystko zlewa sie w jedna calosc.
Z parkingu do centrum prowadzi szeroka droga. Po lewej siatki zabezpieczaja spadanie kamieni.
Po kilkuset metrach znalezlismy sie na placyku z miejscowym barem. Wypilismy kawe, Julcia zjadla przedostatnie ciastko, ktore bylo w witrynce. Skorzystalismy z toalety, ktora bardzo zlewala sie z klimatem miasta, chyba tez zostala opuszczona 😉
Bardzo mila wlascicielka poinstruowala nas, by do ruin isc ciagle prosto.
I rzeczywiscie w pewnym momencie, po lekkiej spinaczce normalnyma, kamienna uliczka dotarlismy do sciezynki, z ktorej wyraznie bylo widac nasz cel.
I tu dziekuje Bogu, ze w zeszlym tygodniu kupilam sobie buty do chodzenia po gorach, bo inaczej nie dalabym rady. Radze, by nie wybierac sie tu w klapkach, sandalkach czy letnich buciakach. Nie ma zartow. Przed nami waska, kamienna sciezka gorska. W pewnym momencie jest naprawde waziutka, mozna zleciec w dol.
Wracam do opowiadania: wreszcie doszlismy do ruin zamku. Az zal patrzec i myslec, ze w XVIII wieku wladze Lukki pozwolily mieszkancom Lucchio na rozebranie zamku i zuzycie kamieni na budowe domow, ktore obecnie znajduja sie pod ruinami zamku.
Z zamku zostalo doslownie kilka szczatkow. Poza murami jest tylko przepasc, wiec trzeba uwazac, by nie za bardzo wychylac sie do przodu. Z ruin roztacza sie niesamowity widok, panorama zapierajaca w piersiach. Cisza tu i spokoj.
Przysiedlismy na trawce i zjedlismy podwieczorek. Nabralismy oddechu przed zejsciem. Najgorszy fragment postanowilam sturlac sie na „czterech literkach”. Julcia schodzial tylem, za co ja podziwiam, bo mi sie trzesly nogi.
Doszlismy do miasteczka.
Akurat przy jednym domu siedziala pani. Zapytalismy sie, gdzie mozna jeszcze pojsc i gdzie znajduja sie jeszcze opuszczone domy. Wskazala, by isc na lewo. I ta czesc miasta rzeczywiscie okazala sie prawie w 100% opuszczona. Co chwile na drzwiach bylo widac napis: do sprzedania. Zobaczcie zdjecia:
Co chwile spotykalismy kotki wygrzewajace sie na sloncu lub leniwie spiace gdzie sie tylko da.
W ten sposob obeszlismy cale miasteczko. Wrocilismy do zrodla wody, do ktorej akurat dochodzil mieszkaniec Lucchio: bardzo mily pan. Przysiadl na stopienku i zaczal opowiadac o miasteczku. Przez caly rok mieszkaja tu 43 osoby, w tym i on (tu sie wychowal). A lato miasto liczy okolo 200 mieszkancow, gdyz nadjezdzaja francuscy turysci, ktorzy pokupowali tu domy. Wlascicielka baru mieszka w Castelnuovo Garfagnana i w Lucchio posiada drugi dom. W lato mieszka tu przez caly czas, stad bar jest otwarty kazdego dnia. Natomiast poza sezonem bar otwarty jest tylko w weekendy 🙁
Mieszkaniec Lucchio opowiedzial, ze pamieta jak byl maly i w ruinach zamku uprawiano ziemniaki. Zalil sie na decyzje dawnych wladz Lukki, ze pozwolily rozebrac zamek. Teraz nikt by na to nie pozwolil.
Pan zachecil do zwiedzenia Zato, nieopodal Lucchio, gdyz osada jest prawie w 99% opuszczona. Mieszka tam tylko pasterz z rodzina. Postanowilismy sie tam udac.
Tu zakoncze moja opowiesc o Lucchio 🙂
Informacja zdjeciowa: W opustoszalym miasteczku zrobilam okolo 600 zdjec. Nie bylam w stanie wkleic wszystkich. Z bolem w sercu musialam dokonac selekcji 🙁
A teraz koncowa informacja czasowa: Zwiedzanie Lucchio i ruin to okolo 1,5 godziny.
Nota: Zgodnie z przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o PRAWIE AUTORSKIM I PRAWACH POKREWNYCH (DZ.U.nr 24, poz. 83) zabronione jest kopiowanie i rozpowszechnianie tekstu i zdjęć umieszczonych na tej stronie bez wiedzy i zgody autorki. Nie zgadzam sie na kopiowanie i przywlaszczanie tekstu z mojego bloga pod czyims imieniem czy nazwiskiem.
Niesamowite miejsce. ekstremalna wycieczka!
Skończyłas optymistycznie, bo kable, koty i kwiaty w donicy. Ile trzeba lat aby odzylo.
Zjednej strony kupujacy a z drugiej mieszkancy, ktorzy nie chca nowych? z drugiej stronyrozumiem, bo nowe nie zawsze oznacza lepsze, moze uratuje to miejsce a moze i nie…..
Trudno powiedziec, czy nie chca nowych. Zbyt krotko rozmawialam z mieszkancem Lucchio, by dowiedziec sie o odczuciach i wizji, co bedzie w przyszlosci. Podziwiam takie osoby, ktore od dziecinstwa mieszkaja w takich malych miastach, oddalonych od pozostalych i w ogole nie mysla o przeprowadzce. Caly czas mysle o Riolo, o ktorym bedzie mowa pojutrze. Przeciez to kilka domow w samym srodku lasu. A co zima? Nie wiem czy droga jest przejezdna…
Dziekuje za wirtualna wycieczke. Zdjecia bardzo ladne.
To ja dziekuje za wizyte na moim blogu. Serdecznie zapraszam 😀