Marradi odsłona numer 1
Jak wiecie, co roku w pazdzierniku jezdze na swieto kasztana w Marradi. Oto posty z poprzednich lat:
W tym roku zdecydowalismy sie pojechac tylko w druga i trzecia niedziele pazdziernika. Jak wiecie rosnacy kryzys we Wloszech spowodowal rowniez, ze i targi rekodzielnicze „przeda” bardzo bardzo powoli. Wiecej jest wydatkow zwiazanych z dojazdem (paliwo, autostrada), tzw.stoiskowych (ktore wzrasta sukcesywnie bez argumentacji ze strony organizacji), itd.
A taki targ rekodzielniczy to nie tylko zabawa, radocha z pokazywania wlasnorecznych dziel, ale przede wszystkim praca w chlodzie i stanie na nogach przez minimum 12 godzin.
Powiedzialam mezowi, ze wyjazd do Marradi trzeba teraz traktowac jako wycieczke. Oczywiscie ktos musi stac za lada, wiec moja wycieczka ma troche inny wymiar. Podczas pierwszej mojej edycji kasztanowej w tym roku zdolalam tylko przebiec przez glowna ulice i zrobic pare zdjec.
W tym roku zabraklo troche naszych starych znajomych. Juz w zeszlym roku wyczuli brak zarobku i w tym roku nie wrocili do Marradi.
Kasztanow w tym roku malo, a to przez chorobe drzew i zwierzatka, ktore przybyly z daleka i czynia wielkie szkody. Cena za 1 kilogram byla jednak nizsza niz w zeszlym roku, 8 euro.
Stoisk z kasztanami mniej, ratowaly sie sprzedaza kartofli i jablek (zreszta przepysznych).
Byly oczywiscie stoiska z ciastami lub ciastkami kasztanowymi.
Byly tez likiery kasztanowe, dzemy z owocow lesne i przetwory w oliwie: papryczki, czosnki, oliwki…
Najwieksza popularnoscia
Oto krotki filmik gastronomiczny:
Bardzo podobalo mi sie stoisko z maszynka do pieczenia kasztanow.
Trzeba je piec nad ogniem.
Obok nas smazono nalesniki kasztanowe czyli toskanskie necci. W zwiazku z tym, ze Marradi jest ostatnim miastem toskanskim przed regionem Emilia Romagna, przyjezdza tu duzo emilianczykow. Dla nich necci to piadina. Smiesznie to brzmialo jak krzyczeli do kogos:
– Zobacz, robia piadine!
Ja i Julcia bylysmy stalymi gosmi stoiska z nalesnikami 🙂
Oto krotki filmik jak faszeruje sie nalesniki kasztanowe (albo nutella albo ricotta):
Do towarzystwa przygrywala grupa folklorystyczna, zreszta ta sama od…x lat 🙂
Oto jeden utwor na zywo:
Przez ulice przeszla tez miejscowa band.
Z roku na rok muzykow jest coraz mniej. Czyzby ich takze dotknal kryzys?
Oto krotki fragment ich wystepu:
Swieto kasztana mozna bylo obserwowac z okna, siedzac na schodkach albo na glownych schodach i zajadac sie kasztanami.
My tez sprobowalismy pieczonych kasztanow 🙂
Za tydzien powtorka D)
Olu, jaka wspaniala wycieczka po Marradi. Jakbym tam byla. Zachwycajacy jest ten solony dorsz. Czytalam o nim w Twojej ksiazce „Slodkie pieczone kasztany” a teraz moglam go zobaczyc. Tez bym zjadla takiego nalesnika kasztanowego. W sklepie ze zdrowa zywnoscia w Bialymstoku 0,5 kg maki kasztanowej kosztuje 18 zl, to prawie 4,5 euro. Dopiero przy jakiejs okazji pokusze sie na nia. Szkoda, ze nie pokazalas swoich wyrobow rekodzielniczych. Jestem bardzo ciekawa Twojej bizuterii.
Moze nastepnym razem pokaze, jak bedzie ladna pogoda to wyjda ladne zdjecia 😉
doznałam ślinotoku… sorry za kolokwializm… ale trudno się oprzeć 🙂 🙂
Rozumiem cie, ja tez mam slinotok 🙂
Świetna relacja!!! Oj dobrze się czytało i oglądało i by się smakowało…
Koniecznie musicie przyjechac! Pozdrawiam 🙂
Nigdy nie jadłam kasztanów i od dawna mam na nie ogromną ochotę. Sama chętnie wzięłabym udział w takiej imprezie. To musi być niezapomniane przeżycie 🙂
To bardzo fajne swieto 🙂 Mam nadzieje, ze kiedys przyjedziesz by je zobaczyc 🙂
pozdrawiam 🙂