Moja Toskania gościnnie w Kazimierzu Dolnym
Przez weekend autorka ksiazek (przede wszystkim) o Toskanii gościla w Kazimierzu Dolnym nad Wisla. Poznalam wielu sympatycznych ludzi pracujacych na Malym Ryneczku.
Przypomnialy mi sie niedalekie czasy, kiedy to jezdzilam po roznych wloskich targach. Sloneczko przygrzewalo i marzyly mi sie lody…
Pod koniec dnia (w sobote) przyszedl do mnie pan sprzedajacy miody, ktory zaproponowal biznes: ja mu dam ksiazke, a on miod. Wymiany dokonalismy w niedziele.
Oprocz litrowego sloja dostalam rowniez (a raczej Julcia) woreczek z lawenda oraz 3 tomiki poezji miejscowych artystow. Tak sie zlozylo, ze jeden z nich wlasnie przechodzil i zdazyl zlozyc autograf w swojej ksiazeczce.
Moj pobyt w Kazimierzu ograniczyl sie tylko do pobytu na Malym Rynku i glownym rynku. Zaluje, ze nie moglam zajrzec w miejsce, gdzie organizowany byl festiwal Dwa brzegi…
Kazimierz ma swój klimat,moglas rzeczywiście poczuc się ,jak we wloskim miasteczku.
A maliny i miod z Kazimierza nie maja sobie rownych !
Stamtad zawsze przywoze takie „pamiątki” 🙂
Wlasnie Julcia wczoraj wspominala o miodzie malinowym…