Karczochow nigdy nie za wiele
Moja tesciowa znaja wszyscy sprzedawcy warzyw na Placu Sali. W zwiazku z tym, ze trwa okres karczochowy, przychodzi tam codziennie i kupuje ich „troche”. Potem caly dzien stoi w kuchni, obiera, moczy w wodzie, smazy lub gotuje…
W czwartek jeden ze sprzedawcow „ozlocil” tesciowa. Dal jej super cene na cala skrzynke karczochow!!
– Bierz wszystko – powiedzial podajac kilka siatek do spakowania warzyw.
Wazna role w tym momencie spelnilo Ferrari Julci. Tylny „bagaznik” zostal maksymalnie zaladowany.
Zmiescil jednak tylko czesc zakupu. Pozostale siatki zatargalysmy „recznie” do domu. Z pewnoscia trzeba bedzie isc do marketu i kupic przynajmniej kilka litrow oliwy z oliwek?!