Ostatnia kawa na mieście
Kto by wtedy powiedział, że to będzie ostatnia kawa na mieście i że potem cały świat stanie w miejscu.
4 marca ostatni raz byłam w centrum Pistoi. To był piękny słoneczny dzień, a w centrum dodatkowo odbywał się targ. I dobrze zapadł mi w pamięci, bo stoiska były już takie wiosenne. Pojawiły się cienkie kurtki trzy czwarte w kolorach takich jak lawanda, pistacja, ostry żółty czy szafirowy. Panie kręciły się przy tym stoisku, bo kurtki były po promocyjnej cenie 5 euro. I ma się rozumieć szły jak woda.
Po spacerze na targu wraz ze znajomą udałyśmy się na zasłużoną kawę. Do jednego z naszych ulubionych miejsc. Do kawiarni przy muzeum Marino Marini na Corso Fedi.
We wnętrzu było pełno ludzi, żadnego wolnego stolika. Postanowiłyśmy wyjść na zewnątrz, gdzie mi osobiście podoba się jeszcze bardziej. W tle czarno białe zdjęcia Marino Marini z małżonką.
Pyszna kawa, odpoczynek w wygodnych fotelach.
Nie przyszło nam do głowy, że to ostatnia kawa w marcu, a może i w kwietniu. Kto wie czy nie w maju…
Spontanicznie pstryknęłyśmy sobie zdjęcie, które patrząc z dystansu jednego miesiąca niesie nostalgię…
Brakuje centrum Pistoi, spacerów i obowiązkowej pysznej kawy. Teraz każdy z nas zaparza sobie kawę we własnej kuchni, odgrzewa mleko w garnuszku…A gdzie spieniona pianka z baru?
Damy radę. Trzymamy się mocno, uśmiechamy się. Niedługo wszystko wróci do normalności!