Z wizytą w mieście
Ostatni raz w mieście byłam 4 marca. Pisałam o tym tutaj. Minęło siedem tygodni zanim znów tam pojechałam. Siedem długich tygodni siedzenia w izolacji domowej. Do wyjścia zmusiły mnie dwie sprawy do załatwienia: na poczcie i w urzędzie. Siła wyższa, nie można już było tego przełożyć.
Korzystając z tego rzadkiego przywileju wystawienia nosa za drzwi zrobiłam troszkę większe koło rowerem i przejechałam się głównymi ulicami Pistoi. Szkoda, że akurat dzisiaj było deszczowo i pochmurnie, więc zdjęcia są dodatkowo szare. Słońce dałoby efekt większego optymizmu.
Pierwsza rzecz jaka rzuciła się w oczy to kontrole policji czy karabinierów. Centrum jest dosłownie nafaszerowane miejscami gdzie stoją radiowozy. Pierwszy przy wejściu do starego szpitala, potem na Placu Katedralnym, na ulicy Curtatone e Montanara, przy Placu Gavinana… Kontrolują nawet osoby z pełnymi siatkami, czyli które ewidentnie były na zakupach.
Druga sprawa rzucająca się w oczy to mega kolejki do wejścia na pocztę. Długie i poruszające się w żółwim rytmie. Ja musiałam wrzucić tylko list, miał już znaczek. Ale na budynku poczty nie było skrzynki. Stanęłam więc przed ludźmi i wyjaśniłam moją sytuację. Chciałam tylko wejść do środka i zostawić w okienku list. Moją opowieść musieli usłyszeć nawet ostatni w kolejce. Stworzyła się debata. Ktoś zasugerował, żeby iść z boku budynku, bo może tam jest skrzynka na listy. Niestety. Wróciłam przed drzwi, ale ludzie byli zdeterminowani. Żadnych wchodzeń bez kolejki. Na szczęście jeden z panów stojący prawie przy końcu zawołał, że widzi skrzynkę zawieszoną przy ulicy. Ja i pozostali odetchnęliśmy z ulgą. Podziękowałam kolejce oczekujących za uwagę.
Trzecia sprawa to kolejki do aptek. Wszystkich aptek, a jest ich wiele w mieście. Na szczęście tam nie musiałam iść.
Pistoia przedstawiała się smutno. Bary i większość sklepów zamknięta. Puste ulice.
Otwarte księgarnie, ale nie wszystkie.
Żeby wejść do środka trzeba założyć jednorazowe rękawiczki i umyć ręce żelem.
Przy kasie wystawione książki o tematyce koronawirusowej i też trzeba umyć ręce.
Księgarnia Giunti jest czynna od 10 do 13, od 15 do 18. Ale w środku ja i 2 osoby. Niektóre półki puste, prawdopodobnie sprzedawca po kolei układa na miejsce przetarte ściereczką książki.
Sklepy z odzieżą mogą mieć tylko otwarte działy dziecięce. W związku z tym właściciele muszą główkować jak to zrobić. Benetton zrobił strzałki na podłodze, podzielił wejście na dwa pasy. Jednym się wchodzi, drugim wychodzi. Dodatkowo ubrania dla dorosłych są za taśmami takimi jakie używa policja.
Na stacji kolejowej też pusto. Podjeżdżają autobusy, ale wychodzi z nim np. jedna osoba.
Parki puste, nie ma dzieci, które zawsze wesoło się tam bawiły. Smutno.
Jak jeszcze długo będzie trwała ta sytuacja? Narazie wiemy, ze lockdown (słowo ostatnio często używane we Włoszech) będzie trwać do 3 maja. Co potem, poczekamy na orędzie premiera Conte.
Tymczasem przed nosem przechodzi wiosna….
Będzie dobrze <3
O, jak smutno! Włochy bez ludzi to nie do końca Włochy☹️ Rozumiem, jak było Ci przykro. I straszne jest to, że wiosna szaleje, a my tego nie widzimy! Trzymaj się, Aleksandro, trzymajmy się wszyscy! To w końcu minie…♥️