Spacer po Pistoi z grupą turystek – czytelniczek
Wczoraj do Pistoi przyjechało sześć Pań z Polski. Z dwoma znam się już od jakiegoś czasu. Beata na przykład odwiedziła mnie już w 2014 roku. Oto relacja tutaj.
Pogoda pozwoliła nam na nieotwieranie parasoli, a później nawet wyszło słońce. Zwiedzanie rozpoczęłyśmy od Placu Katedralnego. Przeszlyśmy do kościoła San Leone, ale był zamknięty. Na szczęście otwarty był dawny kościół, Chiesa del Tau z XIV wieku.
We wnętrzu znajdują się rzeźby Marino Marini, artysty z Pistoi.
Kościół Świętego Jana Chrzciciela był zamknięty, a w pobliżu dobra schiacciata. Więc ruszyłyśmy do zaprzyjaźnionej piekarni.
Akurat w witrynie pojawiła się cecina, placek z mąki ciecierzycy i chyba wszystkie wzięłyśmy po kawałku.
Niektóre panie kupiły też schiacciatę z ziarnami anyżu. Chcę ją zrobić w domu.
Przeszłyśmy do kościoła Madonny Pokory z ogromną kopułą, później pokazałam paniom wykopaliska archeologiczne na Placu Świętego Ducha. Rozmawiając o jedzeniu i tradycjach miasta przyszło mi do głowy, by zaprowadzić znajome do sklepu firmowego Corsini, którzy słyną z robienia confetti.
Na miejscu zakupiłam klasyczne confetti i te typowe dla Pistoi, można rzec z kolcami. Popróbowałyśmy i panie dokonały zakupów do Polski.
Po drodze do kościoła Świętego Andrzeja pogryzałyśmy confetti.
W kościele była grupa młodzieży i akurat zapalono światło. Można było dobrze przyjrzeć się pulpitowi Giovanni Pisano.
Po grupowym zdjęciu przeszłyśmy na targ na Placu Sali. W zaprzyjaźnionym sklepie można było wybrać fajne zioła.
Znajoma pozwoliła sfotografować wszystko, więc porobiłyśmy fajne zdjęcia. W między czasie połowa grupy przechadzała się po samym targu i zakupywała suszone pomidory.
Po Sali przyszła kolej na dobrą kawę. Poszłyśmy do Vaiani, gdzie jest nie tylko smaczna kawa, ale również i ciastka.
Ruszyłyśmy dalej. Ponownie przeszłyśmy przez Plac Katedralny i zatrzymałyśmy się w Ratuszu, gdzie stoją rzeźby Marino Marini.
Doszłyśmy do fasady starego szpitala i zrobiłyśmy kilka zdjęć.
Jeszcze spacer po centrum i powoli spotkanie dobiegało końca. Przy Piazza Gavinana zrobiłyśmy sobie wspólne zdjęcie.
Okazało się, że panie chodzą na kurs języka włoskiego prowadzony przez moją dawną koleżankę z uniwersytetu. Z Aliną nie widziałyśmy się 18 lat…. Jej uczennice przyjechały do mnie, a ja kiedy zobaczę się z Aliną?
Pozdrawiam byłem w Pistoi jest tam ksiądz Krzysztof pamięta pielgrzymów z Warszawy,,,fajne zabytkowe miasto.
Pozdrawiam, A.