Niedzielne spotkanie we Florencji
W ostatnią niedzielę wybrałam się na spotkanie z Polakami. Jak co roku we Florencji odbywał się uroczysty obiad polsko włoskiego Stowarzyszenia w Toskanii.
To miły pretekst do spotkania się z rodakami oraz wspólnej rozmowy. Wszyscy są bardzo mili i życzliwi i nie ma mowy o jakiś zazdrościach, nienawiściach czy plotkach. Czuć ciepło od tych ludzi. Oni chcą się spotykać i to jest piękne.
Obiad odbywał się w ładnej restauracji nad samym Arno, w okolicach Ponte Vecchio. Dania były smakowite i wszyscy później ledwo odeszliśmy od stołu. Na początek weszły coccole, mam nadzieję, że nie pomyliłam nazwy. Chodzi o kuleczki z ciasta pizzowego, usmażone na głębokim oleju. Podobno specjalność tej resturacji, a podawane z serem squacquerone, miękkim serem do rozsmarowania. Został fajnie podany, bo w słoiczkach.
Później podano wędliny oraz trzy rodzaje crostini, tj. z masą wątróbkową, cebulą i marchewką oraz ze smalcem. Crostini z cebulą i marchewką muszę koniecznie zrobić w domu. Rewelacyjne.
Po przystawkach weszły pierwsze dwa dania. Mogło skończyć się na jednym, ale ugoszczono nas dwoma. Najpierw paccheri z pomidorami i bakłażanami.
Były cudownie ugotowane al dente. Coś cudwnego. Następnie weszły przeogromne ravioli z farszem ziemniaczanym. Pychota i niebo w gębie.
Myślałam, że przejdziemy do deseru. A tu zaczęły wchodzić kolejne talerze…. Dla mięsożernych pieczona cielęcina z ziemniaczkami i sałatką. Ja musiałam trochę poczekać. Przyszła pani i zapytała co chciałabym zjeść, to jest jaką sałatę. Od razu więc wiedziała co mi podać. Tylko musiałam wybrać z karty rodzaj. W oczekiwaniu na sałatę przyszedł do mnie talerz z sałatą i ziemniakami, które jedli pozostali.
I po jakiś 10 minutach podano kolejną sałatę. Tym razem rukola z 4 rodzajami serów, orzechami włoskimi oraz piniowymi. Raj dla podniebienia.
Wszyscy poczuli się błogo i trochę sennie. Zaczęliśmy mówić o kawie. Ale najpierw podano nam tiramisù.
I jak tu zaczynać dietę… Potem przyszła upragniona kawa. Tak mocna, że wszystkich postawiła na nogi.
Z restauracji przeszliśmy do kościoła. O godzinie 16.00 rozpoczęła się polska msza, którą celebrował ksiądz Marian Burniak.
A po mszy zostaliśmy zaproszeni na zakrystię, gdzie panie Polki z Florencji przygotowały poczęstunek.
Gościnom nie było końca. Okazało się, że od 10 lat Polki z Florencji i okolic spotykają się co niedzielę. Stworzyły fajne miejsce, gdzie mogą ugotować sobie nawet obiad oraz pooglądać telewizję.
Czegoś takiego brakuje w Pistoi. Może kiedyś coś się uda wymyśleć…