Muzyczny pan
Pamietacie rozdzial z mojej ksiazki pt. Slodkie pieczone kasztany czyli toskanskie opowiesci ze smakiem, w ktorym opowiadalam o charakterystycznych postaciach Pistoi. Trombetty juz nie ma. Chodzila po centrum historycznym miasta i spiewala na cale gardlo: „Tra la li lu tra la la”. Po czym przystawala i rozmawiala z pierwsza napotkana osoba. Z euforii wpadala w zalosc. Plakala i zalila sie jak jej ciezko. Zeby potem ponownie pojsc przez siebie spiwajac wesolo…
Czlowiek z lancuchami pojawia sie i znika. Ostatnio jakos go mniej. Panie sprzedawczynie z perfumerii Douglas raczej za nim nie tesknia. Przesiadywal na chodniku i lubil opierac sie o witryne. A pewnego dnia z niewiadomej przyczyny po prostu rozbil witryne. Podobno siedzial za to kilka dni w wiezieniu. Potem w miescie pojawial sie coraz rzadziej…
Teraz w miescie mamy nowa postac, ktora gra „pierwsze skrzypce” w centrum. Mieszkancy juz sie przyzwyczaili, przejezdni przystaja i robia zdjecia.
Nie znam imienia pana, stad nazwe go: muzyczny pan. Nie rozstaje sie z odtwarzaczem CD. Czesto nosi go na ramieniu. Z glosnikow muzyka leci na caly regulator. Pan spaceruje po centrum i przyspiewuje, a najczesciej wydaje glosne dzwieki. Moze tez jechac rowerem. Odtwarzac trzyma wtedy w koszyku. Rowerem zapuszcza sie rowniez poza centrum. Widzialam go w Sant’Agostino, na zatloczeonej ulicy Fermi. Mnostwo aut, zgielku i chaosu, a on spokojnie jechal srodkiem ulicy.
Muzyczny pan lubi przystawac w centrum historycznym i dawac show. Zaklada maske spidermana lub malpy i spiewa np. Occidentali’s Karma Francesco Gabbaniego. Jego ulubione ubranie to podarte, dzinsowe spodnie i kamizelka. Bez bluzki.
Widzialam, ze czasem po skonczonym show rozdaje wizytowki. A moze jest animatorem? Postaram dowiedziec sie czegos wiecej od zaprzyjaznionych sklepikarzy.
To tskie dympatyczne dziwadla. Sam boje boje się ale i patrze z zainteresowanie…