Jezioro Scaffaiolo
Jezioro Scaffaiolo znajduje sie juz po czesci Emilii Romanii, ale mozna do niego dotrzec pozostawiajac auto rowniez po stronie toskanskiej.
Jest to jezioro utworzone z wody, ktora splywa po deszczu czy sniegu. Lezy w gminie Fanano, w prowicji Modeny. Znajduje sie na wysokosci 1800 metrow n.p.m. Pobliskie gory nie sa otoczone lasem, natomiast rosnie tu pelno jagod. Sami spotkalismy zbieraczy tychze owocow, ktorzy pozwolili nam sfotografowac swoje kosze.
Miejscami dochodzi do skrzyzowania wiatrow, o czym moglysmy sie osobiscie przekonac. To cos w rodzaju malego cyklonu, ktory kumuluje piasek. Tak sie zdarzylo, ze akurat utworzyl sie na sciezce, tuz przed nami. Musielismy przez niego przejsc, gdyz sie nie przemieszczal. Nie wiem czy to byl dobry pomysl. Gdyz kiedy w srodek tej „wietrznej tuby” weszla Julcia, doslownie ja zawirowalo i musialam ja mocno przytrzymac.
Od strony toskanskiej nalezy kierowac sie na Cutigliano, a nastepnie dojechac do Doganaccia. Przejedziemy obok duzego schroniska, do ktorego warto zajrzec i odwiedzic toalete. Pozniej toalet nie bedzie az do samego jeziora Scaffaiolo (gdzie jest schronisko). To taka moja mala sugestia 🙂
Po prawej stronie schroniska ciagnie sie kamienna, nierowna i wyboista droga, ktora mozemy dojechac do duzego parkingu. Tam zostawiamy auto i ruszamy na wycieczke.
Stad do jeziora to okolo 1 godzina 10 minut drogi.
Widoki zapieraja dech w piersiach. Droga jest latwa i przyjemna. Momentami sciezki sa jednak bardzo waskie.
Jak widzicie na zdjeciach probowalam uchwycic same gory i nie pokazywac turystow. My bylismy 14 sierpnia, tuz przed swietem 15 sierpnia, gdzie nastapila duza kumulacja przyjezdnych. Wszyscy z okolic wybrali chyba ten kierunek.
Nad jeziorem tlum ludzi. Jeden wielki chaos. Jedni z psami, ktore sie taplaly w wodzie, inni z namiotami.
Niektorzy rozlozeni na trawie, inni na skalkach. Halas od gadania, pokrzykiwania itd.
Zawiodlo mnie tez samo jezioro, ale to nie jego wina. Prawie odparowalo w ten gorac. Pamietam zdjecia zimowe mojej znajomej, gdzie jezioro wygladalo na duze i dosc rozlegle. A tu…
Schronisko (Rifugio Duca degli Abruzzi) zostalo oblezone ze wszystkich stron. We wnetrzu jedna kolejka do baru, a druga do toalety, do ktorej trzeba bylo stac minimum 30 minut.
Za schroniskiem opierajacy sie o sciane i palacy papierosy.
To byl niezbyt odpowiedni moment na wycieczke nad to jezioro… Trzeba wrocic tu na jesien.
W powrotna strone na sciezkach bylo jeszcze gorzej. Nastapila duza fal turystow, ktorzy dopiero szli w kierunku jeziora.
W pewnym momencie utworzyl sie korek. Trzeba bylo sie przepuszczac…
Pogoda dopisala, slonce spalilo nam kark i ramiona. Czapki momentami chronily glowe. Do zdjec czapki zdejmowalysmy 😀
A myślałam, ze to malo uczeszczany szlak ☺