Na toskańskiej stołówce – II odsłona
W piatek po raz drugi zagoscilam na stolowce szkolnej.
Panie poznaly mnie z daleka. Widocznie wegetarian nie czesto sie spotyka 😉
Na pierwsze danie podano fusilli w sosie pomidorowym, do ktorych mozna bylo dodac starty parmezan.
Dostalam sluszna porcyjke i przy pierwszym kesie zorientowalam sie, ze tym razem makaron jest dobrze ugotowany. Poprzedni byl wyjety z wody w polowie gotowanie, co dalo rezultat twardosci. Szkoda tylko, ze makaron byl chlodny 🙁
Dzieci na stolowce uwielbiaja makaron z pomidorami, bo prawie wszyscy poprosili o dokladke, co mnie bardzo ucieszylo. Ogolne sygnaly od rodzicow bowiem wskazuje, ze dzieci malo co jedza w szkole.
Na drugie byl dziwny zestaw: chleb, omlet z ziemniakami oraz zielony groszek.
I tu zaczely sie problemy. Malo kto ruszyl tez zestaw. Skorka od chleba twarda, ciezko bylo ja odgryzc. Omlet bez smaku…. Nie ma sie co dziwic: zrobiony z jajek w proszku. Widzialam, ze nauczycielki chcialy go ratowac sola, ale i tak dzieci go raczej nie ruszyly. Co do groszku to smak byl do zaakceptowania. Ale dzieci go nie zjadly. Tym razem tlumacze to tym, ze dzieci na stolowce nie jedza warzyw. Dlatego i odrzucily groszek. Wielka szkoda.
Na deser podano gruszke, twardawa jak na moj gust. Nauczycielki dwoily sie i troily, by obierac kazdemu ten owoc. Dzieci troche go pogryzly, moze polowa zjadla w calosci.
Kolejna wizyta w stolowce juz za miesiac 😉
Viva la pasta!