Pages Menu
TwitterFacebook
Categories Menu

Posted by on cze 8, 2014 in Moja Toskania, Moje spotkania | 3 comments

Włoskie Otwarte Ogrody 2014

Posta, ktory wlasnie rozpoczynacie czytac nie przygotowalam 8 czerwca, bo nie bylo to mozliwe fizycznie. W dniu naszego ogrodu wstalam o godzinie 4 rano i zaczelam od rozstawiania krzesel, ktore przybyly do nas okolo godziny 1 w nocy.  Uczestniczenie w tak pieknej idei podkowianskiej to wielki zaszczyt, ale nie kryje ze ogromne wyzwanie oraz poswiecenie wlasnego czasu i rowniez (nie ukrywam) wkladu finansowego. To co wszyscy zobaczyli 8 czerwca to praca, ktora u nas w domu rozpoczela sie tuz po zlozeniu formularza zglaszajacego nasz udzial w X edycji Ogrodow czyli mniej wiecej w marcu ( o ile pamiec mnie nie myli). To tygodnie ustalania szczegolow, wystepow, rozstawienia stref tematycznych itd. Nasz Ogrod to jedno wielkie wydarzenie, ktore w tym roku objelo niemalze  caly obszar, ktory mamy do dyspozycji. Strefa dziecieca zostala powiekszona, gdyz cieszy sie ogromnym sukcesem. Strefa kulinarna rowniez, tego nie musze chyba wyjasniac. Smazenie piadiny odbywalo sie przez 3 godziny i gdyby nie fakt, ze o 18 zamykalysmy, to do dzisiaj stalabym jeszcze i smazyla ten „placek” z regionu Emilia Romagna. Serdecznie dziekuje moim wspanialym pomocnicom, bez ktorych nie dalabym rady podolac pracy w „kuchni”  ogrodowej. Ogromne podziekowania dla:

1. Ani z Bajkorady, ktora rzucila wszystkie zajecia zaplanowane na niedziele (w tym wazne uroczystosci rodzinne) i wraz z rodzina przybyla do nas.

2.Monice sasiadce, ktora walkowala i walkowala

3.Rowniez Eli, ktora potem przejela stery przy walkowanu (prosze sobie wyobrazic walkowanie przez kilka godzin i to bez przerywania)

4.Agatce, ktora przybyla z Lodzi i faszerowala piadiny wedlug uznania gosci.

Mysle,ze byla z tym duza frajda, bo do wyboru byla wersja slona lub slodka. Kolejka do naszego stanowiska gastronomicznego byla bardzo dluga i mialam wrazenie,ze wydluza sie jeszcze bardziej. Niektorzy chcieli nacieszyc sie piadina w dwoch wersjach oraz brali ja dla reszty rodziny. W rezultacie zdarzalo sie,ze jedna osoba brala po 3, a nawet 5 piadin 😀

Dla wszystkich, ktorzy nie zdazyli zapytac sie o przepis na piadine podaje informacje, ze przepis znajduje sie rowniez w najnowszej mojej ksiazce, a mianowicie w Domowej wloskiej kuchni.

Oprocz gotowania na zywo na dwoch stolach byly przygotowane rozne przekaski przyrzadzone wedlug wloskich receptur. Talerze wypelnione po brzegi weszly na stoly o 14.55, a juz o godzinie 15, kiedy otworzylysmy ogrod przekasek juz nie bylo 😀 Swiadczy to chyba o zamilowaniu do kuchni wloskiej 😀

Babeczki mamy Kornelki mialy takie wziecie, ze osobiscie nie zdazylam ich nawet sfotografowac (kiedy staly na stole). Po prostu nie dolecialam z aparatem. Dobrze, ze cyknelam fotke w momencie, kiedy pani Kasi przywiozla mi te babeczki do domu.

Kilka osob przyszlo do nas z zazaleniem, ze oprocz wody gazowanej, naturalnej oraz wody naturalnej z cytryna i listkami miety nie przygotwalysmy roznych rodzajow sokow. Bardzo prosmy o wyrozumialosc i zrozumienie, ze nie jestesmy w stanie zasponsorowac bardzo szerokiej gamy napojow. Mimo tego, iz kupilysmy naprawde bardzo duzo litrow wody w dwoch rodzajach, to w pewnym momencie musialysmy zejsc do spizarni, do naszych domowych, prywatnych zasobow by zaspokoic pragnienie wszystkich gosci 😀 Wyczyscilysmy zasoby picia w domu.

Po wstepie o kulinariach przechodze do pozostalego programu naszych ogrodow.

Jako pierwsza wystapila pani Elzbieta Wichrowska-Janikowska z firmy Pylon.

Z welka pasja opowiadala o wloskich ogrodach, a zaciekawieniem sluchalo kilkaset osob. Byl tez pokaz slajdow oraz pani Elzbieta rysowala na tablicy i wyjasniala jak wygladaja wloskie ogrody. Wyklad byl bardzo intresujacy i pelen ciekawostek.

Nasza pania prowadzaca byla niezastapiona Julia Wollner, redaktor magazynu La Rivista. Po rozmowie z pania Elzbieta oraz krotkiej przerwie Julia przeszla do kolejnego punktu w programie ogrodowym, a mianowicie do konkursu piosenki wloskiej. Wystapilo w nim niestety tylko czterech uczestnikow. Trzy osoby na krotko przed data rozpoczecia wydarzenia wycofalo sie z zabawy. Nie kryje smutku, gdyz takiego scenariusza sie nie spodziewalam.

Wystapily wiec czterosoby: trzy dziewczyny oraz jeden chlopak i tu niespodzianka: Wloch 🙂

Szkoda, ze nie moglam przyjrzec sie z bliska konkursowi (przypominam, ze smazylam piadiny). Ale ktos nagral fragmenty i dzieki temu moglam zobaczyc jak to sie wszystko odbylo. Po wystepachwspaniale jury w skladzie:

pani Dorota Stalinska,

pani Tamara Goticka,

pan Marek Majewski

oglosili werdykt:

postanowili przyjac dwa pierwsze miejsca : Sylwii oraz Liwii. Drugie miejsce zajela Karolina. A wyroznienie dostal Filippo. Jury podkresliloo,ze mial on latwiej gdyz byl Wlochem i spiewanie w ojczystym jezyku przyszlo z latwoscia. Natomiast dziewczyny spiewaly w calkiem obcym jezyku.

A teraz colpo di scena, duze zaskoczenie. Przed obradami jury na scene weszly dwie panie (jak sie potem okazalo miejscowy duet), ktore zapytaly czy moga cos zaspiewac poza konkursem. Zaspiewaly jedna piosenke, p czym widownia szalala z podziwu i glosno oklaskiwala panie. Po zakonczeniu konkursu panie powrocily na scene i daly krotki recital. Kompletne zaskoczenie, totalna improwizacja programu dla nas, czyli dla organizatorow.  Pan czuly sie jak ryby w wodzie, publicznosc oklaskiwala, Julia Wollner sie wzruszyla! La vita è bella!

To krotka relacja z tego, co dzialo sie na scenie. Natomiastw strefie dzieciecej odbywal sie konkurs na narysowanie Pinokia. W te role wcielily sie dwie osoby: moja Julcia oraz znajomy mamy, pan Marek. Dziekujemy mu za odwage i tak zwany spontan. Jego czerwone buty zachwycily niejedna osobe. Obydwa Pinokia mialy piekne dlugie nosy oraz czerwone czapeczki. Pan Marek pozowal dzieciom, a Julcia chodzila po calym ogrodzie i rozdawala cukierki. Role Pinokia wziela sobie na powaznie i przez minimum dwie godziny rozdawala te cukierki. Ludzie byli wzruszeni. Co jakis czas, nie zwazajac na toz,ze na scenie byly wystepy, wchodzila na nia i rodawala gosciom slodkosci. Wygladalo to troche komicznie. Publicznosc byla wniebowzieta.

W konkursie na rysunek Pinokia rozdano nagrody oraz medale. Kazde dziecko dostalo rowniez pamiatkowy dyplom oraz drobny upominek. I tutaj chcialabym bardzo serdecznie podziekowac moim kolejnym znajomym,ktorzy zaoferowali pomoc. Chodzi o Anie oraz Artura, wspanialych animatorow zabaw dzieciecych, koordynatorow strefy dla najmlodszych. Potem dostalam bardzo wiele slow odnosnie kacika dla maluchow. Cieszyl sie on duzym wzieciem.

To jeszcze nie koniec atrakcji! Przed domem, na wjezdzie, stanal zabytkowy woz: Alfa Romeo Spider, wersja kabriolet. Wlasciciela tego cacka znamy juz z zeszlego roku. Maciek na pierwsza edycje ogrodow przyjechal starym Fiatem 500-tka. Zrobil furore. Zreszta i tym razem tak bylo. Macku, serdecznie dziekujemy Tobie za to, ze zechciales byc z nami, ze sam zaproponowales, ze przyjedziesz. Bardzo wzruszaja mnie takie gesty bijace z serca. Dzieki tylu wolontariuszom nasza impreza staje sie mega-ciekawa. Przyjezdzaja na nia ludzie nie tylko z Podkowy i okolic, czy Warszawy i okolic, ale z calej Polski. mmoja siostra rozmawiala z kilkoma osobami, mieszkajacymi daleko od nas. Ja poznalam pana, ktory przyjechal z Radomia. Niesamowite, jak wiesci o naszm ogrodzie rozchodza sie po calej Polsce 😀 Czujemy sie wzruszone.

A teraz jeszcze troche atrakcji: tak jak w zeszlym roku, tak i w tym roku  przyjachal do nas Vespa Klub Warszawa. U nich tez powieksza sie grono zainteresowanych impreza. Bowiem w tym roku przyjechaloi az 10 Vespe, w tym takie podwojne z miejscem obok, dla pasazera. Kolejne wzruzenie i podziekowanie dla Vespowiczow, ze sami zadeklarowali przyjazd i urozmaicili wydarzenie wloskie w ogrodzie. Goscie tlumnie odwiedzali strefe motyzacyjna.

Serdecznie dziekuje osobom, bez ktorych impreza  nie moglaby sie odbyc: wujek Andrzej pozyczyl sprzet naglasniajacy, a pan Zbyszek Nowak przyslal swoje krzesla (ponad 200 sztuk, dzieki ktorym wiekszosc osob mogla usiasc). Dziekujemy 😀

Wspomne rowniez o kompozycjach kwiatowych przygotowanych przez pracownie florystyczna Ecru.Wlascicielka inspirowana motywami wloskimi stworzyla cos niesamowitego. Ogromna kompozycja zdobila stolik na scenie, a pozostale staly na stolach biesiadnych. Zobaczcie sami jakie byly ciekawe:

Dodam tylko, ze widzialam osoby,ktore chcialy zjesc spaghetti z kompozycji kwiatowych. Kochani, to byla imitacja wloskosci, a nie produkt do spozycia. Spaghetti nie byly ugotowane i gotowe do spozycia. Stoliki z degustacjami znajdowaly sie w innej czesci ogrodu 😀

Kochani! Kto nie byl, niech zaluje. Na taka impreze trzebe bedzie czekac caly, okragly rok. Pogoda dopisala w 100% (a jeszcze w piatek lalo i bylysmy przerazone, z czarnymi wizjami). Slonce sie do nas usmiechalo, a my do niego. Czego tu wiecej chciec?

Wiem, ze w ogrodzie przechadzali sie fotoreporterzy  i dziennikarze. Dostalysmy trzy  propozycje wspolpracy: dwie odnaszace sie do zorganizowania podobnej imprezy, a trzecia zwiazana z przeprowadzeniem kursu kulinarnego.

Serdecznie dziekuje tym, ktorzy przybyli do nas tak licznie i ze sie dobrze bawili. Naszym celem bylo zorganizowanie dobrej imprezy, biesiady podobnej do tych, ktore naprawde odbywaja sie we Wloszech. W pamieci zapadnie mi widok pana Andrzeja, ktory rozmarzony siedzial na krzesle, rece skrzyzowal z tylu za glowa i rozmarzony sluchal piosenek-klasykow wloskich. Takie klimaty powalaja z nog 😀

W powyzszym tekscie wyrazilam moj zal odnosnie wspolpracy z Kolem Italinistow. Dostalam emaila od pani Anny Ławrynowicz , ktora zarzadala bezzwłocznego dokonania korekty tekstu, wykasowania treści związanej z zarzutami kierowanymi w stronę Koła Italianistów SWPS, które absolutnie mijają się z prawdą. Podkreslam, ze nie sa to zarzuty, a wyrazenie mojego zalu z powodu braku pomocy podczas trwania samego ogrodu. Jak widac, juz na wlasnym blogu nie mozna pisac wlasnej opinii. Inni moga pisac o mnie to, co chca. A kiedy ja, po raz pierwszy chce napisac cos, co  mnie zranilo, to juz nie moge. Dla pani Anny wersja poprawiona:

A propos aparatu to niestety musze wyrazic moj zal. Grubo przed wydarzeniem napisalo do mnie Kolo Italianistow, ktore wyrazilo chec pomocy. Wydrukowalo plakaty informujace o Otwartych Ogrodach, promowalo wydarzenie w srodowisku warszawskim. Ja natomiast promowalam ich na moich polach, w moim zasiegu. Tydzien przed wydarzeniem umowilismy sie, ze czlonkowie Kola wezma moje aparaty, kamere i ksiege gosci i beda za nie odpowiedzialni na ogrodach.Zalezalo mi na tym bardzo, gdyz z zeszlych ogrodow nie mam materialow. W ksiedze doslownie kilka podpisow. Na 500 gosci to zbyt malo. W tym roku bylam spokojna, ze Kolo, ktore sie zadeklarowalo, mi pomoze. Juz od godziny 15, od momentu rozpoczecia ogrodow kilkakrotnie wywolywalam ich przez mikrofon. Niestety, zadnego odzewu. Nie bylo juz czasu, by szukac osob, ktore moglyby mi pomoc w tej kwestii. Musialam zajac stanowisko gastronomiczne. W ksiedze wpisaly sie w sumie 4 osoby, w tym moja 1 znajoma. Na kilkaset osob, ktore przeszly przez ogrod, to znow jakos malo. Gdyby byla osoba, ktora chodzilaby z ksiega, zapelniona bylaby  po brzegi. . Podobno zdjecia zostaly wykonane przez Kolo. To swietnie, ale dlaczego nie zostaly wziete moje aparaty oraz kamera, ktore czekaly na nich. Skoro uczestnicy Kola byli, to dlaczego nie przyszli do mnie przed godzina 15, tak jak to uczynily osoby, ktore zaoferowaly pomoc w innych dziedzinach. Na moim blogu mam prawo wyrazic zal i tak tez czynie. Przypominam, ze wydarzenie jest organizowane przeze mnie bez pobierania za to jakichkolwiek honorariow. Podkowianie otwieraja swoje ogrody i wszystko przygotowuja na wlasna reke i za wlasne pieniadze. Prosze pomyslec, jakim duzym przedsiebwzieciem jest zorganizowanie takiego wydarzenia dla kilkuset osob.

I jeszcze jedna informacja: do konkursu piosenki wloskiej zglosilo sie w sumie 7 uczestnikow. Kilka dni przed rozpoczeciem ogrodow nagle 3 osoby zrezygnowaly z osobistych powodow. Dlatego ostatecznie mielismy tylko 4 uczestnikow. Na to tez mam dowody, emaile.

Relacje z ogrodow przedstawila na stronie internetowej La Rivisty redaktor naczelna magazynu, Julia Wollner. Zapraszam, zajrzyjcie.

3 komentarze

  1. Oj,dzialo sie,dzialo!
    Nie przejmuj sie krytyka pojedynczych osob ( czy wrecz jednej osoby ).Nigdy nie zadowoli sie wszystkich !
    Czekam na zdjecia,one dopiero oddadza „ducha” calego przedsiewziecia 🙂
    Podziwiam podkowian,jak to milo,ze komus sie jeszcze chce byc otwartym na ludzi i wydarzenia.
    Wiele czytalam o idei Otwartych Ogrodow,dla mnie to bardzo budujace.

    • Niektorym sie jeszcze chce, pomimo tego, ze czasem ktos podetnie ci noge.

  2. Takie imprezy wymagają ogromnego wysiłku wielu ludzi. Aby uniknąć chaosu muszą być perfekcyjnie zorganizowane i szczególnie ważna jest odpowiedzialność osób, które podejmują się współpracy.
    Myślę, że jeśli ktoś z jakiegoś powodu zawiódł to wypadałoby chociaż usprawiedliwić się, przeprosić, a już przynajmniej wytłumaczyć „nieporozumienie”, a nie żądać wykreślenia krytycznych uwag. Takie podejście „zgrzyta” i chyba nie najlepiej o nich świadczy…

Skomentuj Aleksandra Seghi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *