U Cristiano w Pontepetri
W sobote popoludniu wybralismy sie na wycieczke do Cristiano z Pontepetri (miasteczko lezace na wysokosci 560 m.n.p.m). Prawde mowiac myslalam, ze bedziemy ogladac jego profesjonalny piec do wypieku chleba. A tu okazalo sie, ze chleb wypieka w innym, drugim domu. A tu w Pontepetri ma tereny do uprawy warzyw i roslin straczkowych. W obecnej sytuacji na poletku roslo kilka czarnej kapusty i praktycznie nic wiecej. Cristiano przygotowuje teren do zasiania fasoli. Chce uprawiac fasole z Sorana i jeszcze inne odmiany ktore powoli moga w ogole zniknac z obiegu.
W zwiazku z tym, ze byla mowa o piecu, a nie zwiedzaniu pola to moje i Julci buty niezbyt nadawaly sie do tego typu spaceru. W gorach pole nie jest rowne, tylko o charakterze tarasowym. W naszych kozakach z rowna podeszwa wejscie na tarasy bylo jeszcze mozliwe. Natomiast zejscie graniczylo z „cudem”. Musialysmy wiec podjac decyzje zjechania w dol na siedzonkach 😉 To byl dopiero ubaw…
Julcia zebrala troche kwiatkow. Cristiano pozwolil, choc np. krokusy w Polsce sa pod ochrona. Widac, ze we Wloszech nie. Potem byly zonkile i jeszcze inne, pieknie pachnace kwiatki.
Na polu u Cristiano podupada na zdrowiu stara stodola. Raczej nic z niej nie bedzie. Ale gdyby ja tak wyremontowac, to moglby wyjsc jeden pokoik moze z mala lazienka? Taki mini b&b?
W sloncu wygrzewal sie kocurek, ale nie chcial sie poglaskac. Nie byl zbyt ufny 🙁
Do Cristiano wrocimy wtedy, kiedy juz bedzie wyrastac fasolka 🙂
Natomiast od pana Michelacci dostalismy ziolo w doniczkach o nazwie elicriso, tj. po polsku niesmiertelnik (?).
Jest to roslina o bardzo silnym zapachu, uzywana przede wszystkim do wyrabiania olejkow aromatycznych. Rosnie przede wszystkim na wydmach – tak opowiedzial nam pan rolnik Michelacci. Jest bardzo odporna na silne wiatry, moze dlatego w Polsce nazywa sie niesmiertelnik ?
On uzywa elicriso do salatek oraz do potraw z piekarnika 🙂 Musze sprobowac.
Ale i tak bylo warto tam sie wybrac.
Fasola jako symbol jadlospisu Toskanii, pewnie tez bedzie smaczna.
A wycieczka pod gore i zejscie po rozmieknietej ziemi, to ekstremalne doznania. Najwazniejsze, ze nogi cale, tam chyba w dol nigdy nie jest latwo. Swietni sa wosi, jeden dom tu drugi tam, fajne takie podejscie do nieruchomosci…
A stodolka pewnie wymaga dobrych checi i pomyslu i pieniazkow i bylo by elegancko.
Olu u nas dzis sloneczko !
A, no wlasnie pewnie duzo trzeba bedzie tej fasoli sprzedac by odnowic ruderke… Super, ze slonce! Czyli, ze wakacje sie powoli zblizaja 😉
Z Włoch przywieźliśmy sobie fasolkę, którą uprawiamy, smakuje inaczej…Jestem bardzo ciekawa tych odmian fasolki, o których piszesz 🙂 A co do pieca, też nam się marzy postawienie takiego pieca chlebowego i uwielbiamy takie oglądać, bo oglądanie to tak jakby już się …prawie go miało 🙂 serdecznie pozdrawiamy
Hehehe, to tak jak u mnie z domem wiejskim: ogladanie, to prawie jak by sie go mialo 😉 pozdrawiam 😀