1. Nigdy bym nie zjadła zwierzecia. Od dziecinstwa jestem wegetarianka.
2. Co rozumiesz pod określeniem respect for food… Jedzenia nie powinno sie wyrzucac. Nie kupowac w nadmiarze, bo potem sie popsuje. Kupowac to, co naprawde jest nam potrzebne. Zrywac owoce i warzywa w momencie kiedy sa one dojrzale, a nie surowe.
3. Jaka potrawa wbiła się w Twoją pamięć? Jest wiele takich potraw, ktore kojarza sie z jakims miejscem i zapadaja na zawsze w pamieci. Zapadly mi w pamieci ciasteczka o nazwie sfratti, ktore jadlam w Pitigliano, torta d’erbi z Lukki, jak przyjechalam do Wloch to odkrylam cudowny smak proffiterol (kulki ptysiowej nadziewane kremem i polane czekolada). Zapadla mi w pamieci lasagna z karczochami, ktora robi mama znajomego, baklazany w occie robione przez Caterine, parmigiana mojej tesciowej. Takich potraw jest wiele 🙂
4. Czy pamiętasz danie, które przygotowałeś/łaś samodzielnie? Dania przygotowuje samodzielnie, no chyba ze jestem u kogos w goscinie  (chociaz czasem sie zdarza, ze w goscinie tez cos przygotowuje) lub ide do pizzerii.
5. Gdybyś mógł/mogła wybierać w kuchni i w życiu to: nowoczesność czy tradycja, prostota czy fusion? Dla mnie zdecydowanie prostota. Lubie tez tradycje, szanuje ja, ale nie wykluczam nowoczesnosci.
6. Czy jadłaś/jadłeś kiedyś wężymorda? Nie
7. Która przyprawa jest najbliższa Twemu podniebieniu. Bazylia, rozmaryn i szalwia. Z suszonych: oregano.
8. 5 produktów, które zabrałbyś/zabrałabyś na bezludną wyspę. 1.Zakwas chlebowy, zktorego moglabym robic pizze (ale gdzie piekarnik na bezludnej wyspie??). 2.Drzewko czerwonegop pomarancza sycylijskiego. 3. Marchew 4. Jablka 5.Winogrona
9. Twój kulinarny idol. Pellegrino Artusi
10. Czy według Ciebie prawidłowym określeniem jest zdrowa kuchnia? Zdrowa kuchnia to przede wszystkim eko kuchnia, pozbawiona pestycydow, fungicydow, jednym slowem nie traktowana chemicznie. To rowniez sezonowa kuchnia, swieze produkty zebrane przed chwila, a nie zebrane w postaci niedojrzalej, wlozone do chlodni i podane ostatecznemu klientowi.
11. Twoje najbardziej zabawne przeżycie w kuchni: do moich zabawnych historii moge chyba zaliczyc przygotowanie ciasta pizzowego w duzej ilosci, chodzilo o smazenie ficattole dla wielu osob  (ciasto pizzowe  z 10 kg maki). Ciasto wyroslo tak bardzo, ze obdarowalam nim pol miasta.  I przez kolejne dni nie mowilo sie w miescie o niczym innym jak o pieczeniu pizzy. Nie mam na koncie historii typu: wsypalam cukier zamiast soli itp.

Na odpowiedzi na pytania koncze posta. Nie nominuje blogow, ani nie wymyslam pytan. Robilam to juz kilka razy, stad moja decyzja.