Zza swiata
Na moim blogu zajmuje sie roznymi sprawami. Jednym slowem: tym co, w danym momencie mnie poruszylo, zainteresowalo lub cos przezylam osobiscie. Sprawy dobre i zle, mile i smutne. Wszystko. Dzisiaj post troszke inny od wszystkich.
Poruszyl mnie artykul w „Il Tirreno”. Dziennikarz opisywal, ze pewna pani poszla na cmentarz (w malym miasteczku Valdibrana, gmina Pistoi) i odkryla, ze na miejscu gdzie pochowany byl maz, znajduje sie grob kogos innego. Odkryla tez, ze szczatki meza zostaly wlozone do czarnego
worka (na ktorym naklejono kartke z data zgonu meza).
We Wloszech prawo jest dosc okrutne: po 10 latach od smierci szczatki zmarlego zostaja wyjete z ziemi i przenoszone. Zazwyczaj rodzina prosi o miejsce w „ogromnych scianach”, gdzie pochowane sa rowniez urny. Podobno po 50 latach mozna stracic miejsce w „scianie”. Rodzina musi trzymac reke na pulsie i nie przegapic daty. Musi wykupic miejsce na dalsze 50 lat. Bo jesli nie, to szczatki zmarlego moga trafic do „ossario cimiteriale” tj. do kostnicy cmentarnej. Podobno to miejsce, gdzie zbierane sa szczatki wszystkich zmarlych (tych, ktorzy juz nie maja wykupionego miejsca na cmentarzu lub np. nieznanych). Podobno mozna je odwiedzac…
Kwestia ta jest bardzo nurtujaca. Nie rozumiem, dlaczego osoba zmarla nie moze zostac pochowana w jednym miejscu i koniec. Tak jak u nas w Polsce.
No nie całkiem u nas jest tak, jak piszesz. Może nie odbywa się to tak drastycznie, może nie „co do minuty”, ale jednak w grobach, za które nikt nie zapłacił, też chowa się „nowych” zmarłych. Nie wiem, co dzieje się ze szczątkami poprzedniego nieboszczyka, ale pewnie są gdzieś przenoszone… I właściwie nie dziwi mnie to, bo jeśli o stary grób i tak nie ma kto dbać, to może lepiej przenieść szczątki do jakiejś wspólnej mogiły, o którą ktoś troszczy się z urzędu? A że miejsca na cmentarzach brakuje, to trzeba je odzyskiwać i wykorzystywać ponownie. No cóż, to tylko nasze doczesne szczątki…