San Quirico
San Quirico jest kolejna frakcja nalezaca do tzw. Svizzera Pesciatina. Dla przypomnienia wymienie wszystkie nazwy frakcji „szwajcarskich”:
Pontito, Stiappa, Castelvecchio, San Quirico, Vellano,
Sorana, Aramo, Fibbialla, Medicina, Pietrabuona.
W San Quirico, tak jak w pozostalych frakcjach, jest problem z parkowaniem. Wzdluz ulicy (pod gore) oraz na malutkim parkingu nie bylo juz miejsc. Samochod zostawilismy przy cmentarzu. W sumie dobre miejsce, bo pod drzewami, wiec zacienione 🙂 Stad nie jest daleko do centrum.
Przy uliczce po lewej zachwyca daszek, n aktorym pna sie winorosle.
Centrum mozna zaczac od zwiedzania po prawej stronie. Wchodzi sie na schodki, ktore prowadza do innych malych uliczek. Mozna skrecac raz w prawo, raz lewo, w gore, w dol…
Mozna sie latwo zgubic. Moj maz skrecil w jedna uliczke, ja z Julcia w druga i tak to sie zaczelo. Potem sie wzajemnie szukalismy. A ze w San Quirico nie ma sieci i telefony komorkowe nie dzialaja, to mielismy „niezly ubaw”. Zwiedzalismy wiec miejsce oddzielnie.
Doszlysmy do placu, na ktorym „kwitlo miejscowe zycie”. Mlodziez grajaca w karty, niektory mieszkancy przychodzacy do zrodelka i bioracy chlodna wode.
Z placu przeszlysmy w strone murow.
Slonce prazylo z nieba i chetnie przysiadlybysmy pod jednym z lukow. Co jakis czas spotkalysmy jakiegos mieszkanca, ktory spragniony rozmowy zaczynal zadawac mnostwo pytan: co tu robimy, czy jestesmy na wakacjach itd….
A ja mowilam: mio marito è sparito (moj maz zniknal, po wlosku sie smiesznie rymowalo). Bo w koncu zaczelysmy sie troche niepokoic.
Sciezka wzdluz murow jest dluga i od niej tez odchodza uliczki. Moznaby tak chodzic i chodzic. Ale Julci zachcialo sie pic, wiec stanelysmy przy pierwszym „wystajacym” kranie z murow i zaczelysmy pic wode. Doszlysmy do konca San Quirico. Uliczka byla szersza i za zakretem wydawalo mi sie, ze znajduje sie jakas wiejska ruina. Korcilo mnie, by pojsc i zobaczyc ja z bliska, ale Julcia zaczynala marudzic 🙁
Wrocilysmy sie do centrum i poszlysmy w strone kosciola i wiezy.
Pod kosciolem bylo juz bardzo goraco i skrylysmy sie w waskich uliczkach.
I nie uwierzycie: przed nami ukazala sie via Morta, tj. Ulica Umarla!
Byla dosc ponura, chyba tam mikt nie mieszkal. Po lewej stronie, za zakretem byl maly magazyn do wynajecia. Prawde mowiac, nie wiem dlaczego dano taka nazwe tej ulicy. Szukalam wyjasnien w internecie, ale niestety bez powodzenia.
W kazdym badz razie doszlysmy znow do glownego placu. Napilysmy sie wody ze zrodelka, w ktorym plywaly pomaranczowe rybki.
Potem ruszylysmy w strone parkingu na cmentarzu. W jednej z ostatnich uliczek stala Vespa, ktora sfotografowalam w 10 odslonach 🙂
Meza znalazlam na laweczce przy samochodzie 🙂
Kolejne urokliwe miasteczko!
Rzeczywiscie labirynt uliczek moze spowodowac „zgubienie meza” 🙂
Dobrze ,ze trafiliscie do miejsca zaparkowania samochodu.
Faktycznie niesamowita miejscowośc i fantastyczne detale!
najwazniejsze, ze maz sie znalazl 🙂