Florencja upalną porą
W czwartek bylam we Florencji. Tym razem to ja pojechalam odwiedzic Anie z czasow uniwersyteckich.
Sezon turystyczny wre. Dzieci trzeba trzymac za rece i miec na oku, bo jest naprawde ciasno, ludzie sie przepychaja i mozna sie zgubic.
Przy samym babtysterium jedna z restauracji ustawila stoliczki na zewnatrz. By turystom bylo chlodno po prostu sie ich zrasza 😉
Turysci zadowoleni popijaja kawke lub zajadaja sie pizza.
My chlodek znalazlysmy u Ani w wynajmowanym domu. Miejsce wspaniale bo obok Katedry. Wszedzie blisko, na wyciagniecie reki. Wieczorkiem przeszlysmy sie na jedne z najlepszych lodow we Florencji (moim zdaniem) na via dei Servi. Julcia wziela frappè truskawkowe (zmiksowane mleko z owocami), a ja lody cynamonowe oraz kremowe. Nastepnie dzieci zaczely sie bawic w dojenie krowy przed lodziarnia, a my moglysmy troche pogadac 🙂
Ach, te nasze dziewczyny. Czego to nie wymysla!
Czas nam bardzo fajnie minal. Powspominalysmy troche lata nauki i staralysmy sie przypomniec wszystkie nazwiska studentow 🙂
Mysle, ze w tym miesiacu odwiedzi mnie jeszcze jedna kolezanka tamtych czasow. Czekam wlasnie na potwierdzenie konkretnej daty.
Oj jak ja dawno, a nawet bardzo dawno nie byłem we Florencji, a ten pomysł ze zraszaczem w restauracji niesamowity.
Turysta zadowolony i restauracja tez, bo ma klientow 🙂