Kiedy przylot jest mocno opóźniony
Z Annunziatą czekałyśmy na przylot jej syna. Samolot miał wylądować w Pizie o 23.50, a z powodu opóźnienia dotarł dopiero o 01.30. Noc była wyjątkowo ciemna, w oddali świecił ogromny kawał pomarańczowego księżyca. Z Annunziatą w aucie dotrzymywałyśmy sobie towarzystwa długą rozmową. Na lotnisku Andrea czekał już z Thomasem, pół Anglikiem, pół Francuzem. W powrotną drogę rozmowy toczyły się po włosku, francusku i angielsku. Do Pistoi dotarliśmy po 3 w nocy. Było nam wesoło i wcale nie mieliśmy ochoty na rozstanie i pójście spać. Postanowiłam zabrać grupę do nocnej cukierni. Przed drzwiami stało parę osób. Tam zawsze w nocy jest ruch. Nie ma się czemu dziwić. Świeże wypieki prosto z pieca nadziewane są na naszych oczach dżemem czy kremami.
.
.
Andrea i Thomas byli zachwyceni. Myślę, że byli też trochę głodni. Zamówiliśmy po jednym rogaliku. Były tak duże i solidnie nafaszerowane, że nam tych kalorii nocnych wystarczyło na kilka następnych dni.
.
.
Wchodzili coraz to nowi klienci, więc wyszliśmy na dwór. Zresztą w środku było podwójnie gorąco od włączonych pieców. Właściciel powiedział, że ostatnie dni były bardzo ciężkie w pracy. Upały nie ułatwiają przy produkcji. Powiedział nam, że z piątku na sobotę, podczas 9 godzin pracy, wypił 7 butelek półtoralitrowych wody…
Nasza wycieczka lotniskowo cukiernicza zakończyła się o 4 w nocy.
.
.













