Parada i regata historyczna w Calcinai
W niedzielę odbył się ciąg dalszy uroczystości w Calcinai w prowincji Pizy. Z domu wyjechałam w ubiorze średniowiecznym, bo powiedziano, że na miejscu będzie trudno się gdziekolwiek przebrać. W sumie wielu mieszkańców z trzech dzielnic brało udział w paradzie. Chyba, a raczej z pewnością jest pomiędzy nimi rywalizacja kto ładniej i lepiej wypadnie. Było gorąco nie tylko ze względu na emocje, ale również temperaturę powietrza.
.
.
.
Po drodze zastanawiałam się tylko co by było w przypadku, gdyby zatrzymała mnie policja na zjeździe z autostrady w Altopascio (gdzie lubią stać). Pod suknią na brzuchu miałam pasek z mini torebką do treningu, w której umieściłam dokumenty i klucze od auta. W biustonoszu po jednej stronie trzymałam chusteczkę i szminkę, a po drugiej telefon komórkowy. Trzeba było sobie jakoś radzić. Duży plus takiego ubrania to, że kierowcy stają i przepuszczają na pasach (co w zwykłych warunkach raczej się nie zdarza).
.
.
Po obiedzie zebraliśmy się pod siedzibą dzielnicy La Nave. Panowie zakładali zbroje i ogólnie stroje nie tylko rycerskie, a panie stały w kolejce do fryzjerki.
.
.
.
Pomimo tego, że włosy nakręciłam na papiloty w domu i potem sobie je ułożyłam to i tak musiałam mieć poprawki. Zajęły się mną dwie panie.
.
.
Zarówno wejście jak i zejście schodami musiało być powolne i ostrożne, suknia była długa.
.
.
.
Wszystko miało rozpocząć się o 16.30, ale jak to we Włoszech przeciągnęły się jeszcze chyba o godzinę. Wioślarze regaty historycznej przynieśli wiosła, z którymi potem maszerowali w pochodzie.
.
.
Na główną drogę zepchali wóz, na którym miał potem leżeć zmarły syn Wielkiego Księcia Toskanii.
.
.
.
.
Jedna z pań dowodzących robiła zdjęcia. Zresztą potem zdjęcia robione były przez fotografów z miasta. Każda dzielnica miała swojego i każdy zajmował się tylko daną dzielnicą. Podobno potem można udać się do sklepu fotograficznego i wybrać zdjęcia, zamówić i zakupić.
.
.
Robiło się gorąco w tych strojach i na całe szczęście zaczęto roznosić wodę do picia.
.
.
.
Potem dano hasło wyplucia gum do żucia i pozbawienia się wszystkiego co nowoczesne. Guglielmo przechodził z plastikowym kubkiem i ludzie wyrzucali do niego gumy. Przystąpiono do ustawiania nas. Najpierw chorągiew, bębny, rycerze, potem dwór Wielkiego Księcia Toskanii oraz chłopi. Podobno było nas około 100 osób.
.
.
Staliśmy tak chyba jeszcze z pół godziny, aż w końcu dali hasło start! Wyszliśmy na główną ulicę miasta i zaczęliśmy paradę dzielnicy La Nave. Przed nami przeszły dwie pozostałe dzielnice. Oglądało nas wiele wiele ludzi. Większość robiła filmiki albo zdjęcia. Bębny słychać było z daleka, a my powoli przechodziliśmy z jednego do drugiego końca miasta. Niestety mam dwa zdjęcia, na których widać że biorę udział w paradzie. Po raz pierwszy uczestniczyłam, a nie byłam obserwatorem.
.
.
Na drugim zdjęciu mam opuszczoną głowę i smutną minę, bo właśnie na drugim okrążeniu miasta zginął syn Wielkiego Księcia i mieliśmy być w żałobie. Kobiety i dziewczynki dostały kwiaty, które mieliśmy złożyć na grobie zmarłego. Niektóre damy dostały czarną chustę, by zasłonić twarz. Damom zawiązano na nadgarstku wstążkę zieloną oraz czarną (zieloną od koloru dzielnicy La Nave, czarna bo żałoba). Niestety byłam prawie na końcu parady i nie dali nam hasła położenia kwiatów na zmarłym.
.
Organizatorki szły chodnikiem i cały czas mówiły co mamy robić. Mieliśmy pamiętać o odległości od 2 do 3 metrów pomiędzy nami, a osobą idącą przed nami. Panie poprawiały również damom suknie z tyłu.
.
.
Po pierwszym okrążeniu na końcu miasta czekali na nas z dzielnicy La Nave i rozdawali wodę. Super organizacja, wiedzieli jak się czujemy w tych ciężkich strojach. W sumie parada trwała około trzech godzin. Ruszyliśmy na drugą rundę główną ulicą w mieście. Odbyła się walka rycerzy, której nie widziałam, bo doszłam już jak syn księcia leżał już umarły na wozie. Podobno Wielki Książę rozpaczał na jego widok. Doszliśmy po raz drugi na koniec miasta i kto chciał to ruszył do stolika z wodą. Zaczęliśmy rozmawiać między sobą, wyjęłam telefon komórkowy, by zrobić parę zdjęć.
.
.
.
.
Zmarły powstał i ruszył z wozem chyba w stronę siedziby La Nave. Ale w tym momencie okazało się, że przechodzimy przez miasto po raz trzeci. Więc zmarły zmartwychwstały ponownie położył się na wozie i dał się zawieźć do samego centrum Calcinai.
.
.
.
Zrobiliśmy trzecie okrążenie i skierowaliśmy się w stronę siedziby La Nave.
.
.
Mężczyźni poszli oddać ubrania i zbroje. Panie zostały poproszone o zdjęcie sukien, ale zabranie ich do domu do prania. A kiedy przyjdzie sygnał do przywiezienia ich w celu oddania.
.
.
.
.
.
.
.
Powiedziano mi, że podpisałam umowę z La Nave na najbliższe pięć lat. To miłe, że zaproponowano mi udział w kolejnych paradach. Cieszę się bardzo.
W drodze do auta zrobiliśmy jeszcze kilka pamiątkowych zdjęć.
.
.
.
.
Po przebraniu się skoczyliśmy do baru na szybką kawę i pędem nad rzekę, gdzie lada moment miała zacząć się regata historyczna. Odbyła się po raz 188!
.
.
.
.
.
.
Na brzegu ustawili się widzowie oczekujący startu kajaków.
.
.
.
Do zawodów przystąpiły trzy dzielnice Montecchio, Oltrarno i La Nave. Drugi raz z rzędu wygrało Rione Montecchio.
.
.
.
.
Ze względu na mocne słońce trudno było nam zobaczyć końcówkę.
.
.
.
Emocji było wiele. Dzielnica La Nave przegrała tylko o 15 cm, oczywiście bardzo to przeżywali, ale myślałam, że będą bardziej bardziej zawiedzeni. Byli spokojni i pogodni.
.
.
Po regatach wszyscy rozeszli się jeść. Niektórzy kupowali jeszcze nozze, inni poszli do stoisk gastronomicznych.
.
.

























































