Niedzielny trekking, upały w toku…
Gorąco, gorąco…ale kto usiedzi w domu w tak piękną pogodę? Nie lubię tkwić w salonie pod włącząną klimatyzacją. Wolę ruch.
Wzięłam więc plecak, butelkę wody, aparat i ruszyłam przed siebie.
To co zauważyłam od razu to panująca susza i wypalone od słońca trawy. Zboczyłam z głównej drogi i doszłam do kapliczki, którą odkryłam kilka lat temu.
Obok rosło wiele jażyn, ale większość wysuszona na słońcu.
Przypomniały mi się zeszłoroczne wakacje w Norwegii, kiedy to zbierałam porzeczki, maliny i jagody w lesie.
W Valdibrana zatrzymałam się na chwilę, by podziwiać panoramę.
Potem powoli zaczęłam schodzić w stronę Pistoi. Na parkingu przy kościele ktoś zostawił krzesło. Pewnie przysiada sobie w cieniu i ogląda panoramę.
Godzina była obiadowa, więc żadne auto nie przejechało.
A tu zobaczcie jak fajnie ktoś postawił stół do gry w pinponga i gra pomiędzy drzewami oliwkowymi.
Lubicie takie toskańskie widoczki?
I jeszcze jedno zdjęcie dla Was, uśmiech i napis: Podaruj mi uśmiech!
Po takim trekkingu na obiad najlepsze owoce!