Wszyscy do parku!
W Pistoi można już chodzić do parku. Przed każdym wejściem powieszono kartkę z informacjami co można, a czego nie można:
Do parku poszło pół miasta. Parking pełen. W piątek stał wóz służb miejskich.
W parku chodzi straż miejska, pracownicy Czerwonego Krzyża, a ścieżkami przejeżdża wóz policyjny. Kontrolują czy nie tworzą się grupki, czy ludzie utrzymują odstęp od siebie.
Ma się wrażenie, że jesteśmy kontrolowani non stop. Kiedy tylko przechodzą ci ze straży miejskiej automatycznie się od siebie oddalamy. Żeby nie zwrócili uwagi. Fajnie, że można siedzieć na ławkach. W niektórych miastach nie można. Ławki zawiązane są taśmami policyjnymi.
W jednej części parku z drzew spada biały puch. Pokrywa ziemię. Wygląda to magicznie, trochę jak śnieg na wiosnę.
Huśtawki obwiązane są taśmą. Tylko konik ostał się bez zabezpieczeń. Ale i tak żadne dziecko do niego nie podchodzi, bo jest popsuty…
W parku spędziłyśmy trzy godziny. Co jakiś czas ktoś nas pozdrawiał. Trudno było rozpoznać kto, bo wszyscy byliśmy w maskach i okularach słonecznych. Przyszło żyć w dziwnych czasach…
Zajrzałyśmy też do baru. Do środka nie można było wejść. Właściciele sprzedają z okna. Przed barem zlikwidowano stoliki i krzesła. Wszyscy stali i kosnumowali.
Dzieci kupiły zimną herbatę cytrynową, a mamy wodę. Posiedziałyśmy jeszcze na ławkach. Szkoda było wracać do domu.