Trzeci dzień warsztatów na toskańskiej wsi
Trzeci dzień warsztatów był bardzo intensywny. Zajęcia rozpoczęłyśmy od zagniatania ciasta na pizzę, chleb i schiacciatę. Nauczyłyśmy się robić zaczyn, który w czwarty dzień warsztatów wykorzystałyśmy do zrobienia piadiny.
Zagniatanie odbywało się na dworzu. Było cudownie, słonecznie i wesoło.
Przyszła do nas mama Gabrielli i pokazywała jak mamy wgniatać wodę w ciasto. W między czasie Gabriella upiekła chleb i trochę schiacciaty na targ.
Przy zagniataniu wyrobiłyśmy sobie trochę mięśni, bo robiłyśmy to przez dobrych kilkanaście minut.
Mama Gabrielli była zadowolona z wyniku i powiedziała, że wyjdzie dobry chleb.
Z ciasta uformowałyśmy chlebki i ułożyłyśmy do wyrośnięcia.
Jedną porcję ciasta wykonałyśmy z pełnej żytniej mąki. Trudno było zagnieść tak jak chciała mama Gabrielli, ale potem efekt był rewelacyjny. Chleb był pyszny !
Kiedy nasze chleby rosły zajęłyśmy się krojeniem różnych warzyw, które potem położyłyśmy na pizzach. Chleby rosły pod kocem.
Rozwałkowywanie ciasta na pizzę okazało się do wyuczenia. Jeśli było zbyt cienko, to pizzy z dodatkami nie można było przełożyć na tzw. łopatę. I wszystko się sklejało, a w piecu przedziurawiało i puszczało sos pomidorowy…
Jako pierwsza z pieca wyszła schiacciata.
Potem Paulina rozwałkowała swoje ciasto i zrobiła swoją pierwszą schiacciatę.
Natomiast Kasia wykonała calzone.
Bardzo spodobało nam się robienie pizzy i wykonałyśmy je w dużej ilości.
Nie zabrakło grupowych zdjęć.
Każda z dziewczyn próbowała wkładać łopatą pizze do pieca.
Pizze piekły się bardzo szybko i konsumpcja następowała nieopodal pieca. Nie miałyśmy czasu usiąść do stołu i na spokojnie zjeść naszego obiadu.
Jadłyśmy więc na stojąco, po kawałku każdej z pizzy.
Na końcu upieczone zostały chleby oraz schiacciata.
Po obiedzie zamiast siesty wyjechałyśmy do winnicy, na degustację oliwy i wina. Ale o tym w następnym poście.