Opuszczony klasztor w Vinacciano i pozytywna energia
Miesiac temu nasza znajoma chodzila po lesie z przyjaciolkami i psami. W pewnym momencie odkryly opuszczony budynek.
Ja bylam wtedy w Polsce. Andrea od razu przeslala mi zdjecia na telefon. Nie moglam sie doczekac kiedy osobiscie odkryje to miejsce.
Najpierw poszperalam troche w internecie i az podskoczylam na krzesle. W artykule z 2002 roku z gazety Il Tirreno mowa byla o tym, ze najpierw klasztor zostal kupiony przez Obelix, kooperatywe z Werony. Chcieli przerobic klasztor na 11 apartamentow. Potem, w 1999 roku paleczke przejela kooperatywa Coopcosmo z Pistoi. Podobno teren klasztoru jest wysoko energetyczny i o wielkiej duchowosci. Co wiecej: w okolicach klasztoru mialy miejsce spotkania z Maria, Chrystusem oraz ufo. Wedlug Coopcosmo teren klasztoru jest baza kosmiczna z pozytywna energia. Prezes kooperatywy zapewnial, ze centrum bedzie otwarte dla wszystkich, bez wzgledu na wyznanie, by moc sie oczyscic i zregenerowac. Potem gdzies jeszcze wyczytalam o obejmowaniu drzew, ktore tez maja pozytywna energie.
No po takim artykule postanowilam sie zregenerowac!
Ruszylismy wiec w droge.
Mielismy szczescie, bo przed frakcja Vinacciano spotkalismy wlasciciela jednego domu. Bardzo chetnie z nami porozmawial.
Pan Fabio powiedzial, ze w 1970 roku klasztor zostal zamkniety. Dominikanom dobrze sie powodzilo, gdyz zajmowali sie produkcja medykamentow oraz zbieraniem kasztanow (ktore pewnie przerabiali na make). Potem klasztor dostal sie w prywatne rece i od 1970-1975 roku ktos prowadzil tam restauracje. Potem nie dzialo sie tam nic. Poza tym, ze wszystko zostalo wyniesione – skradzione.
Wandale otworzyli nawet groby mnichow, gdyz poszukiwali pierscieni.
Pan Fabio wspomnial o grupie religijnej, ktora zakupila klasztor. Potwierdzil, ze obejmowali drzewa w celu uzyskania energii. Nic jednak nie zostalo zrobione. Klasztor jest w oplakanym stanie i tak naprawde to niewiele z niego zostalo.
Polozony jest na wysokosci 380 metrow n.p.m. Tak jak wspomnialam zostal zalozony w XV wieku przez Dominikanow. W 1784 roku w zwiazku z reformami koscielnymi mnisi zostali oddaleni z Vinacciano. A klasztor z terenem sprzedany rodzinie Tolomei. Wlascicielem zostal Ojciec Francesco Maria Tolomei, ksiadzoratorium San Filippo Neri w Pistoi. Poszerzono klasztor.
Z kolei w 1928 roku zostal on ponownie zakupiony przez Dominikanow, ktorzy ponownie przybyli do Pistoi. Budynek stal sie miejscem, w ktorym w okresie letnim przebywali mlodzi seminarzysci. Klasztor poczatkowo nazywal sie Santa Maria in Belvedere. Pozniej zmienil nazwe na Santa Maria delle Grazie.
Droga do klasztoru jest bardzo latwa i nie sprawia trudnosci. Przed wjazdem do frakcji Vinacciano, bedzie male skrzyzowanie. Do Vinacciano prowadzi w lewo droga asfaltowa. Natomiast na wprost znajduje sie droga piaszczysto-kamienista. Przy niej ujrzymy slup z trasami gorskimi.
Mozemy pojechac ta droga, trzeba jednak jechac powoli i uwazac na duze wyboje. Samochod zaparkujemy na przeciwko pieknej willi z widokiem na Vinacciano.
Dalej lepiej nie jechac autem. No chyba, ze ktos ma jeepa z napedem na 4 kola. Zreszta stad to juz tylko 15 minut milego spaceru. Droga jest szeroka i nie skomplikowana.
Po miejscu, w ktorym zostaly zebrane sciete drzewa, po lewej stronie ujrzymy plastikowa siatke i wejscie na teren klasztoru.
Wokolo piekne drzewa, ale sam srodek terenu jest wspaniale nasloneczniony. Blogi tu spokoj.
Do wnetrza wchodzimy i uwazamy na to, gdzie stawiamy nogi. W podlodze jest ogromna dziura.
Z dachu zostaly resztki. Groza zawaleniem.
Z oltarza tez malo co zostalo. Zachwycil mnie rozany motyw.
Na zewnatrz i w wewnatrz znajduja sie tablice z lacinskimi napisami. Niestety malo czytelne.
Weszlismy rowniez do pomieszczen obok kosciola.
Na pierwsze pietro nie mozna wejsc, bo schody zostaly ukradzione. Cenne, bo z pietra serena, szarego kamienia.
Szkoda, ze budynek obrocil sie w calokowita ruine. Tak tu pieknie.
Na koniec zaczerpnelam troche pozytywnej energii z drzew i ruszylismy w powrotna droge 🙂