Morze poza sezonem, w ostatni dzień listopada
Dzisiaj byłam w okolicach Livorno i postanowiłam pojechać nad samo morze, powdychać trochę jodu. Ostatnio dopadło mnie ostre przeziębienie i zablokowało kompletnie nos. Pobyt na plaży po raz kolejny pozbawił mnie złego stanu zdrowotnego. Dla mnie morze jest zbawienne.
.
.
Nie było słonecznie, ale za to ciepło. Sami zobaczcie ile było stopni.
.
.
Widok plaży poza sezonem może trochę zdziwić. Wszystko wokoło wydaje się opuszczone od lat. Obskurne budynki, pozostałości po sezonie letnim….nie wygląda to pięknie…
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Tak samo jest po każdym sezonie. Mam wrażenie jak by właściciele nie chcieli tego wszystkiego jakoś zabezpieczyć. Wyjeżdżają ostatniego dnia z turystami i dopiero na wiosnę zaczynają kolejny remont budynków. Czy nie można tego jakoś ładnie pozamykać, zabawki schować, poprzykrywać….
Na plaży było sporo drzewa, które wyrzuciło morze w ostatnich tygodniach. Pamiętacie te ogromne wiatry, powódź. Poniżej kilka zdjęć.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Na plaży momentami była jedna, dwie osoby. Spokój, szum morza…
.
.
.
.
.
.
.
Przysiadłam na ławce i zjadłam mandarynki. W tych dniach dawkach cytrusów bardzo zwiększona.
.
.
Potem przeszłam się po samej Marina di Cecina. Na deptaku właśnie stawiali choinkę.
.
.
.
Pustki, wszystko zamknięte…
.
.
.
.
.
.
.
.
Ostatni dzień listopada nad toskańskim morzem…