Festyn w Marlii
Niedzielę spędziłam z Marią z Marlii. Zjadłyśmy przepyszne risotto z szafranem, burratę z pomidorami, a na deser rogaliki drożdżowe z trzema rodzajami dżemu.
Do jednego z apartamentów Marii przyjechali turyści ze Szczecina. Okazało się, że znają moje książki. Miło było ich poznac, porozmawiac i zrobic pamiątkowe zdjęcie.
Pani Olga poczęstowała nas winogronami ze swojego polskiego ogrodu.
Były słodziutkie. Po kawie wyruszyłyśmy z Marią na festyn do miasta. Główna ulica została zamknięta dla ruchu samochodowego i ustawiono stoiska. Sprzedawano dosłownie wszystko. Od ubrań, rękodzielnictwa poprzez bułki z pieczoną świnią oraz kasztany.
Z boku odbywały się pokazy sportowych aut, słychac był pisk opon na zakrętach. A przy ulicy stały stare auta.
Obejrzałyśmy wszystkie stoiska i w drodze powrotnej stanęłyśmy przy jednym z ubraniami. Poszperałyśmy po wieszakach i znalazłyśmy coś dla siebie. Tak więc do domu nie wróciłyśmy z pustymi rękami.