Kasztany, kasztany…
Wczoraj Francesco, z którym uczęszczałam na kurs piekarniczo – cukierniczy napisał, że drzewa w jego ogrodzie obrodziły i ma mnóstwo kasztanów do sprzedania.
Wraz z koleżankami wybrałyśmy się więc na spotkanie z nim. Spotkaliśmy się w piekarni, w której 3 lata temu mieliśmy praktyki. Zjedliśmy razem drugie śniadanie, a potem zakupiłyśmy kasztany.
Każda po dwa kilo….więc będą zarówno gotowane jak i pieczone.
Jeśli będziecie w okolicach i będziecie chcieli kasztany prosto z gór Pistoi, to dajcie znac. Podam Wam namiary na Francesco.