Ostatni dzień w pomarańczowej strefie
Od jutra kolejna zmiana. Tym razem przechodzimy do czerwonej strefy. Oznacza to, że trzeba siedzieć w domu i wychodzić tylko w pilnych sprawach, do pracy, lub w sprawach zdrowotnych. Przypomnę, że chodzi o Pistoię i całą jej prowincję (czyli powiat).
Plotki o czerwonej strefie pojawiły się już tydzień temu. Wczoraj burmistrz Pistoi potwierdził przypuszczenia. Podobno od samego rana w sklepach kolejki, jak by zbliżał się koniec świata. A to psychoza, bo przecież spożywcze będą nadal otwarte.
W każdym bądź razie dzisiaj ostatni dzień trekkingu do odwołania.
A wraz z nią ostatnia kawa. Oczywiście w barze nie można się spokojnie napić tylko trzeba ją zamówić i zabrać na zewnątrz. Andrea jak zawsze stanął na wysokości zadania i przygotować puszyste cappuccino.
Kawę wypiłyśmy przed kościołem, nie wiedziałyśmy czy trzeba się z tym kryć czy na mieście można pić bez żadnych problemów.
Sączenie włoskiego cappuccino z dzióbka jest okropne. Ale co zrobić, takie okropne czasy!
Tak mi było szkoda, że od jutra zero trekkingu, że przed 14 wyszłam jeszcze raz.