Zbieramy liście laurowe
Wczoraj w cieniu doszło do 18 stopni i pierwszy raz można było zostac w krótkim rękawku.
Wiecie co? Nie jest ważne czy jest ciepło czy zimno. Ważne, żeby wyjśc na świeże powietrze i cieszyć się naturą. Zamknęli nas przez tę pandemię, ograniczyli swobodę. Przynajmniej pochodźmy sobie po okolicach (bo przecież już poza gminę nosa nie możemy wytknąc).
Zachwycam się budzącą do życia przyrodą i wdycham powietrze pełnymi płucami.
Dzisiaj w trawie ujrzałam czarne irysy. Podobają się Wam?
Z Blanką spotkałyśmy się po to, by zbierac liscie laurowe.
Blanka chciała pleśc wieńce, a ja zrywac liscie w celach kulinarnych. Myślę, że w Polsce obdaruję nimi wszystkich znajomych.
Ja sobie rwałam, a Blanka plotła.
Tak miło spędziłyśmy czas.
Oczywiście nie obyło się bez degustacji. Blanka z rodziną dostała pół ciasta z gruszkami w winie, a my cannoli sycylijskie.
A dzisiaj znów poniedziałek!