Pages Menu
TwitterFacebook
Categories Menu

Posted by on mar 26, 2020 in Moja Toskania | 2 comments

Wyjście w czasach pandemii

Wyjście w czasach pandemii

Wczoraj wyszłam z domu. W czasach koronawirusa brzmi to trochę inaczej niż dotychczas. Kiedyś taka informacja byłaby wręcz śmieszna i niepotrzebna. Ale teraz nabiera innego wymiaru.

Skończyło się parę rzeczy w domu, Julcia prosiła o zakup. Postanowiłam pojechać na otwarcie sklepu, a nawet przed. Ruszyłam więc moim wozem dwukołowym i o 7.45 byłam pod marketem. W kolejce stanęłam jako szósta.

Wszyscy w bezpiecznych odstępach, w maseczkach i rękawiczkach. Na szczęście rozmawiając między sobą. Cisza byłaby chyba nie do zniesienia. Kiedy w oddali usłyszałam dzwony kościelne klienci sklepu zaczęli się niecierpliwić. Otworzono kilka minut po 8. Pan sprzedawca powiedział, że mają wejść pierwsze cztery osoby, a dalsi będą wywoływani.

Wszyscy sprzedawcy, kasjerka i właściciel mieli oczywiście maseczki, rękawiczki oraz nowość: szyby protekcyjne na oczach. Coś w rodzaju ochrony zakładanej przez spawaczy. Dziwne to czasy nastąpiły. Kiedyś taka spawalnicza maska wywołałaby uśmiech na ustach. Teraz raczej strach. Bo ludzie naprawdę się boją. I nie ma się co dziwić. Mają kontakt z tyloma ludźmi. Są narażeni tak jak lekarze czy pielęgniarki.

Po jakiś 15 minutach mogły wejść kolejne dwie osoby. Załapałam się. Poprzedniego wieczoru zrobiłam sobie listę potrzebnych zakupów tak, by w sklepie być jak najkrócej.

Ludzie unikali jakiegokolwiek kontaktu. Każdy w ciszy robił swoje zakupy. W dziale mąk świeciły pustki. To samo w mlekach czy sucharkach, przerzedziło się.

Moim zdaniem ceny warzyw i owoców poszły bardzo w górę. Niektóre śmiem podejrzewać, że aż o 100 procent. Kilo bakłażana kosztuje prawie 4 euro, kilo papryki prawie 3 euro. To samo jabłka. Pozostałe produkty też poszły w górę. Oceniam, że o minimum 30 procent. Zakupy zrobiły się droższe.

Koszyk zapełnił się szybko potrzebnymi produktami. Niektórych marek brakowało, więc trzeba było brać co innego.

Podeszłam do kasy i poproszono, by stanąć na końcu taśmy i kłaść na nią produkty. Kiedy wszystkie jechały w stronę sprzedawcy udałam się za kasę. Daleko od kasjera. Stawiał produkty daleko i musiałam je brać utrzymując odstęp. Takie czasy. Kiedy tylko odeszłam do kasy na moje miejsce mogła wejść kolejna osoba do sklepu. Ilość zakupów przewyższyła możliwości mojego roweru. Połowa zakupów weszła do tylnej torby i przedniego koszyka. Reszta wisiała w siatkach na rączkach.

Powoli pustą drogą dotarłam do domu.

Dziwna wiosna tego roku. Nic na to nie poradzimy. Cierpliwie czekamy na koniec pandemii. Na wolność.

Tymczasem nasza izolacja domowa trwa już 3 tygodnie i 1 dzień.

2 komentarze

  1. Sakwy kup lub autko

Post a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *