Ostatni niedzielny spacer
Niedziela 8 marca był chyba ostatnim dniem, w którym wyszliśmy z domu w celu relaksu. Wiadomo było, że na północy w Lombardii i 14 prowincjach ogłoszono czerwoną strefę. Ale u nas życie toczyło się normalnie. W barach i sklepach pełno ludzi, na targu też. Nikt nie wpadał w panikę i zakupy robił tylko na daną chwilę, bez wywożenia wózków z towarem na niewiadomo ile.
Owszem w szpitalu w Pistoi leżało 10 pacjelntów z koronawirusem, szkoły były zamknięte do 15 marca. Ale nie było zakazu niewychodzenia z domu.
Tak więc z dziećmi, które od kilku dni siedzą tylko nad książkami i robią zadania domowe, postanowiłyśmy wyjść trochę nad rzekę. Podkreślam, że nie było to wyjście do centrum miasta, gdzie jest sporo ludzi, którzy chodzą po sklepach.
Piękna pogoda i chęć zmiany widoku. Bo tylko biurko zawalone zeszytami i książkami do nauki. I co chwilę whattsapp z nowymi wytycznymi ze szkoły.
Nad Ombrone było pięknie. Ciepło i słonecznie.
Auto zostawiłyśmy w Gello. Zobaczcie pod mostem można dostrzec stare lavatoio, zadaszone miejsce gdzie dawniej kobiety spotykały się i robiły pranie.
Nasz spacer był tak długi, że wyszłyśmy na drodze „w kierunku” San Pantaleo. Na moście ktoś zostawił wózek z superamarketu. Ciekawe dlaczego.
Przechodząc wzdłuż drogi zauważyłyśmy sympatyczną witrynę z przedmiotami do kuchni.
Później poszłyśmy do najbliższego baru napić się wody.
Droga powrotna zakończyła się już o zmierzchu. Wracając do domu na pieszo oglądałam uliczne kapiliczki. Niektóre już opuszczone.
Przy drodze stał kotek i może wyczekiwał swojego właściciela.
A tu jeszcze fragment budynku z herbem Pistoi.
Przeszłam prawie 20.000 kroków. Kiedy będzie okazja na kolejny, długi spacer? Oby szybko. Narazie do 3 kwietnia siedzimy w domu…