Nieznajomy właściciel hurtowni pełnej niespodzianek
Od jakiegoś miesiąca szukam pewnej rzeczy dla znajomej. Chodzi o rigagnocchi lub taglierino rigagnocchi, deseczkę do robienia gnocchi.
![](https://aleksandraseghi.com/wp-content/uploads/2019/12/IMG_20191021_125427-768x1024.jpg)
Deseczka najwidoczniej wychodzi z użycia, bo bardzo trudno ją dostać. Kiedyś była w każdym sklepie z garnkami i akcesoriami kuchennymi. Pełno było jej na stoiskach targowych. Teraz niemalże wymarła. Czyżby obecnie gospodynie domowe odchodziły od tradycji i robiły gnocchi bez pasków?
Dzisiaj rano po raz kolejny wróciłam do dużego sklepu, w którym kiedyś kupiłam moje rigagnocchi. Patrzyłam na wszystkich półkach, we wszystkich zakątkach działu z wałkami, nożami i foremkami. Nic. Nawet sprzedawca pomógł w poszukiwaniach. Bez rezultatu. W dziale pojawił się starszy pan, który szukał z kolei woreczków do hermetycznego zamykania. Krążył po sklepie tak jak ja. Wiedziałam gdzie takie woreczki mogą się znajdować, więc zaprowadziłam go do działu z plastikowymi talerzami itd. W ręku trzymał gumowy przetykacz rur. Też sprzęt, który wychodzi z użytku. Zaczęliśmy rozmowę jak to we Włoszech bywa. Wystarczy pretekst i gotowy dialog. Zwierzyłam się panu, że ja też szukam czegoś, a nie mogę znaleźć. I ku mojemu zdziwieniu pan powiedział, że jest jedna hurtownia w mieście, w której rigagnocchi mogą jeszcze być.
-Tam jest wszystko – dodał.
Wsiadłam na rowet i ruszyłam na poszukiwania tajemniczej hurtowni. Znalazłam bez problemu, bo pan dobrze wytłumaczył mi drogę. W hurtowni można dokonywać również detalicznych zakupów. Jest ogromna i kryją się w niej same cudeńka do kuchni. Formy, foremki, patelnie, maszynka do przecierania sosu pomidorowego, nawet maszynka do robienia tostów, której nigdy w życiu nie widziałam. Sprzęt, który był w użyciu kilkadziesiąt lat temu. Muszę to urządzenie mieć. Zapomniałam kupić, bo zapatrzyłam się na inne rzeczy.
Ku mojemu zadowoleniu znalazłam rigagnocchi!
![](https://aleksandraseghi.com/wp-content/uploads/2019/12/IMG_20191130_113107-768x1024.jpg)
Starszy pan, właściciel sklepu pokazał mi też inne ciekawostki, które kryły się w hurtowni. Przeszłam do pytań dotyczących maszynki do robienia kawy. Poszukuję takiej na 18 filiżanek. Trudno znaleźć ją w sklepach. Moka dochodzi do max 9 filiżanek. A u pana znalazła się taka na 12 filiżanek! Świetnie.
-W kwestii moki zawołam syna – powiedział pan.
Przyszedł młody mężczyzna i od moki się zaczęło. Pokazał mi prawie całą hurtownię, opowiedział o dawnych czasach, o tym, kto się tu zaopatruje. Co szło kiedyś, a jak jest teraz. Okazało się, że zna Pistoię na wylot i też interesuje się różnymi zakątkami. Na przemian wymienialiśmy zaułki miasta, ciekawe miejsca do zobaczenia. Kościoły, które kryją ciekawostki, place, które warte są zobaczenia. Przy półce z moką spędziliśmy godzinę i gdyby nie pora obiadowa rozmowa ciągnęłaby się dalej.
Nie wiem jak Wy, ale mnie cieszą takie spotkania z ludźmi, którzy nadają na tych samych falach. Wymiana opinii, dawanie rad, wesoła atmosfera i dzień od razu jest jeszcze bardziej słoneczny. Ostatnio spędziłam pół dnia z pewną osobą, z którą w życiu nie łączy mnie prawie nic. Pozostawało mi tylko jej słuchać. Takie spotkania są bardzo trudne kiedy dwie osoby żyją w całkiem innych światach. Rozmowa może stać się nurząca. A tu pan z hurtowni, którego co dopiero poznałam stał się natychmiast wspaniałym rozmówcą.
Do domu wróciłam z dwoma mokami, które robią 12 filiżanek kawy. Muszę wrócić kiedyś do hurtowni po kilka rzeczy, które obawiam się, że niedługo całkiem wyjdą z obiegu. Trzeba się spieszyć.
![](https://aleksandraseghi.com/wp-content/uploads/2019/12/IMG_20191130_121811-768x1024.jpg)