Pages Menu
TwitterFacebook
Categories Menu

Posted by on lis 30, 2019 in Moja Toskania | 0 comments

Nieznajomy właściciel hurtowni pełnej niespodzianek

Nieznajomy właściciel hurtowni pełnej niespodzianek

Od jakiegoś miesiąca szukam pewnej rzeczy dla znajomej. Chodzi o rigagnocchi lub taglierino rigagnocchi, deseczkę do robienia gnocchi.

Deseczka najwidoczniej wychodzi z użycia, bo bardzo trudno ją dostać. Kiedyś była w każdym sklepie z garnkami i akcesoriami kuchennymi. Pełno było jej na stoiskach targowych. Teraz niemalże wymarła. Czyżby obecnie gospodynie domowe odchodziły od tradycji i robiły gnocchi bez pasków?

Dzisiaj rano po raz kolejny wróciłam do dużego sklepu, w którym kiedyś kupiłam moje rigagnocchi. Patrzyłam na wszystkich półkach, we wszystkich zakątkach działu z wałkami, nożami i foremkami. Nic. Nawet sprzedawca pomógł w poszukiwaniach. Bez rezultatu. W dziale pojawił się starszy pan, który szukał z kolei woreczków do hermetycznego zamykania. Krążył po sklepie tak jak ja. Wiedziałam gdzie takie woreczki mogą się znajdować, więc zaprowadziłam go do działu z plastikowymi talerzami itd. W ręku trzymał gumowy przetykacz rur. Też sprzęt, który wychodzi z użytku. Zaczęliśmy rozmowę jak to we Włoszech bywa. Wystarczy pretekst i gotowy dialog. Zwierzyłam się panu, że ja też szukam czegoś, a nie mogę znaleźć. I ku mojemu zdziwieniu pan powiedział, że jest jedna hurtownia w mieście, w której rigagnocchi mogą jeszcze być.

-Tam jest wszystko – dodał.

Wsiadłam na rowet i ruszyłam na poszukiwania tajemniczej hurtowni. Znalazłam bez problemu, bo pan dobrze wytłumaczył mi drogę. W hurtowni można dokonywać również detalicznych zakupów. Jest ogromna i kryją się w niej same cudeńka do kuchni. Formy, foremki, patelnie, maszynka do przecierania sosu pomidorowego, nawet maszynka do robienia tostów, której nigdy w życiu nie widziałam. Sprzęt, który był w użyciu kilkadziesiąt lat temu. Muszę to urządzenie mieć. Zapomniałam kupić, bo zapatrzyłam się na inne rzeczy.

Ku mojemu zadowoleniu znalazłam rigagnocchi!

Starszy pan, właściciel sklepu pokazał mi też inne ciekawostki, które kryły się w hurtowni. Przeszłam do pytań dotyczących maszynki do robienia kawy. Poszukuję takiej na 18 filiżanek. Trudno znaleźć ją w sklepach. Moka dochodzi do max 9 filiżanek. A u pana znalazła się taka na 12 filiżanek! Świetnie.

-W kwestii moki zawołam syna – powiedział pan.

Przyszedł młody mężczyzna i od moki się zaczęło. Pokazał mi prawie całą hurtownię, opowiedział o dawnych czasach, o tym, kto się tu zaopatruje. Co szło kiedyś, a jak jest teraz. Okazało się, że zna Pistoię na wylot i też interesuje się różnymi zakątkami. Na przemian wymienialiśmy zaułki miasta, ciekawe miejsca do zobaczenia. Kościoły, które kryją ciekawostki, place, które warte są zobaczenia. Przy półce z moką spędziliśmy godzinę i gdyby nie pora obiadowa rozmowa ciągnęłaby się dalej.

Nie wiem jak Wy, ale mnie cieszą takie spotkania z ludźmi, którzy nadają na tych samych falach. Wymiana opinii, dawanie rad, wesoła atmosfera i dzień od razu jest jeszcze bardziej słoneczny. Ostatnio spędziłam pół dnia z pewną osobą, z którą w życiu nie łączy mnie prawie nic. Pozostawało mi tylko jej słuchać. Takie spotkania są bardzo trudne kiedy dwie osoby żyją w całkiem innych światach. Rozmowa może stać się nurząca. A tu pan z hurtowni, którego co dopiero poznałam stał się natychmiast wspaniałym rozmówcą.

Do domu wróciłam z dwoma mokami, które robią 12 filiżanek kawy. Muszę wrócić kiedyś do hurtowni po kilka rzeczy, które obawiam się, że niedługo całkiem wyjdą z obiegu. Trzeba się spieszyć.

Post a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *