Przysługi walentynkowe
Walentyki w toku… Na mieście marne witryny, żadnych rewelacji.
W domu od kilku dni mowa o święcie, bo świętuje najmłodsze pokolenie. Julcia od 3 lat zaręczona jest z Eneą. Wczoraj zapytałam czy chce pojechać do miasta i poszukać jakiegoś prezentu. Odpowiedziała, że później. A później to już się zrobiło późno i Julcia orzekła, żebym po prezent pojechała sama, bo akurat w telewizji leciał Miraculus… A jak leci Miraculus to niech się pali i wali, ale przed ekranem trzeba siedzieć.
Tak więc na miasto pojechałam sama, a że o 19.30 można liczyć raczej na duże sklepy, to udałam się właśnie do takiego duuużeeego supermarketu. Z półek wymiotło dosłownie prawie wszystko co było czerwone czy serduszkowe. Ostały się jedynie pudełka czekoladek.
Zmuszona na jedyny wybór w sklepie udałam się do kasy.
W domu powiedziano mi, żebym odrysowała też duże serduszko na papierze i dokładnie je wycięła.
Praktycznie laurkę zrobiłam ja dla Enei. Na szczęście tekst napisała wybranka chłopca. Moim zdaniem wzruszająco i jak na 9 lat to bardzo dojrzale.