Villa Mirabella w Gabbro
Juz od jakiegos czasu szykowalismy sie na kolejna wyprawe z cyklu: odkrywanie opuszczonych miast lub obiektow w Toskanii. Z miastami jest troche ciezko, bo prawie wszystkie obejrzelismy. Mamy jeszcze dwie, trzy nazwy na liscie, ale czekamy na pewnego starszego pana, ktory wyznaczy nam date. Zna on bowiem droge do tych miast widm. Musimy ponowic probe konktaktu, bo do tej pory nie moglismy zgrac sie z terminami.
Tymczasem niedziela uplynela nam na zwiedzaniu opuszczonej willi, a potem jeszcze jednego obiektu, odkrytego dzieki uprzejmosci mieszkanca Gabbro.
Gabbro znajduje sie w prowicji Livorno. To mniej wiecej 12 km od samego Livorno. To nawet nie miasto, a frakcja w gminie Rosignano Marittimo. Liczy niecale 1100 mieszkancow.
W centrum malutki kosciol, dzwonnica, dwa bary i dwa sklepy spozywcze.
Gabro po polsku (przez jedno „b”) to zasadowa skala glebinowa, powstala w wyniku krystalizacji magmy. Nazwe gabro zawdziecza wlasnie toskanskiej frakcji Gabbro.
W budownictwie uzywany jest jako material okladzinowy lub kruszywo drogowe. Dawniej mieszkancy Gabbro zajmowali sie pewnie wydobywaniem tej skaly. Jeden mieszkaniec natomiast potwierdzil, ze z gabro mieszkancy tworzyli ogromne kola do mielenia, wykorzystywane np. w dawnych mlynach. Takie dwa kola zostaly postawione w samym centrum frakcji.
Do Gabbro przyjechalismy, by zwiedzic Ville Mirabella. Jest ona dobrze widoczna juz przed samym wjazdem do frakcji. Mozna powiedziec, ze dominuje nad frakcja.
Znajduje sie na pagorku, po lewej stronie. I juz z daleka widac, ze chodzi o opuszczony budynek. Na samym poczatku frakcji, po lewej znajduje sie dosc spory parking, na ktorym mozna zostawic nieodplatnie auto (nie ma parkometrow, itd).
W celu zasiegniecia informacji udalismy sie do centrum, do jednego z barow. I przy kawie i ciastku wybadalismy sytuacje.
Starsi panowie nie rozumieli naszych intencji i tego, ze specjalnie przyjechalismy po to, by obejrzec opuszczony budynek. Odradzali i z kolei namawiali, by jechac do Rosignano, bo tam przynajmniej jest jakies muzeum. Panowie niezbyt nam pomogli poza tym, ze powiedzieli, ze przez jakis czas do willi przychodzi pasterz i wypasal w srodku owce… Przy drugim barze spotkalysmy kolejnego starszego pana, ktory to z kolei nie tylko powiedzial, jak do willi dojsc. Ale i zdradzil, ze w okolicach znajduja sie dwa opuszczone mlyny: jeden na wode, a drugi na wiatr. Mniej wiecej wytlumaczyl jak do nich dojsc.
Pelni emocji ruszylismy w strone willi. Niestety obralismy zly kierunek. Przeslismy bowiem caly parking, potem mini rondo i znalezlismy sie na waskiej drodze asfaltowej, ktora poszlismy kilkadziesiat metrow do przodu. Po prawej minelismy stadnine koni. Po lewej duzy wiejski dom z pieknymi terakotami przedstawiajacymi glowy konskie. Natknelismy sie na droge, ktora po lewej ostro idzie w gore. Doszlismy do kolejnego domostwa. Tu droga sie konczyla. Przy plocie stal i szczekal owczarek niemiecki. Uslyszal go jego wlasciciel i podszedl do plota. Poczatkowo na pytanie: jak dojsc do willi wydawalo sie, ze nie bedzie chcial nam pomoc. Ale po chwili namyslu powiedzial, ze nie ma tam jak dojsc, ale mozemy przejsc przez jego dzialke. Wpuscil nas na swoj teren i zaprowadzil na druga strone posesji. Pokazal niezbyt wysoki, gruby, preciasty plot. Powiedzial, ze mozemy przez niego przejsc. Tak tez zrobilismy. Nastepnie zaprowadzil nas pod sama wille i zostawil. A w powrotna droge pokazal, bysmy obrali sciezke w poblizu wiezyczki, przez ktora przeszlismy.
Co wiemy o Willi Mirabella? Pierwszymi wlascicielami byla rodzina Finocchietti, pochodzaca z francuskiej miejscowosci Annecy. Byli to handlarze, ktorzy przybywali w interesach do portu Livorno. Do Wloch przybyli w polowie XVII wieku. Najpierw mieszkali w Livorno w dzielnicy Venezia Nuova. Nastepnie w drugiej polowie XVIII wieku postanowili wybudowac sobie dom na wsi. W 1738 roku giovan Pietro Finocchietti kupil tereny przy Gabbro.
W 1761 roku zakonczono prace nad willa. w 1886 roku wlascicielem posiadlosci stal sie marchese Vittorio De Ghantuz Cubbe. Dobudowal on budynki rolne. Pozniej wlasciciele zmieniali sie co chwile. W 1918 roku willa stala sie szpitalem polowym, w ktorym lezeli chorzy na zolta febre. W 1984 roku majatek przeszedl w „rece” gminy Rosignano Marittimo.
A tak na marginesie to przy parkingu stoi wyblakla tablica informacyjna. Mowa tam o Willi Mirabello, nie Mirabella. To willa barokowa. Swietnosci willi przypada na pierwsze lata XIX wieku. Pozniej nastapilo powolne niszczenie spowodowane rowniez tym, ze willa przechodzila z rak do rak i nikt tu nie przeprowadzil sie na stale. W latach 50. XX wieku willa stala sie wiejskim domem, wokol ktorego hodowano zwierzeta. W 1977 roku nakrecono tu kilka scen filmu „La vileggiatura” opartego na komedii Carlo Goldoniego, a rezyserowanego przez Mario Monicelli.
Cala willa byla dla nas. Obejrzelismy sobie parter, w ktorym zachwycily nas malowidla, kapliczka i niektore luki w pomieszczeniach.
Po wejsciu do glownej sali, po podniesieniu glow, ukazal nam sie przepiekny, drewniany sufit. To jedyna rzecz, ktora pozostala w tej willi.
Pozostale cenne „kaski” zostaly wyrwane i zabrane. Sufit robi wrazenie. Malowidla niszczeja, odpadaja. Zal patrzec. Dobrze trzyma sie kapliczka. Moze zostala troche odnowiona. Przykro, ze nie ma juz kominka…
Willa obecnie nalezy do gminy. Rozpoczeto nawet jakies drobne prace. Na wejsciu widoczne sa wysokie rusztowania.
W polowie klatki schodowej, ktora prowadzi w gore, widoczne sa nowe, ogromne, drewanie bele. Dalej dziura w schodach i ustawione dwie deski…Nie odwazylysmy sie z Andrea, by isc na gore. Zabraklo odwagi mimo tego, ze dziura wydawala sie niezbyt gleboka… Deski nie byly solidnie ulozone. Ktos rzucil je na odchody ptakow, ktorych w willi jest na kilogramy. Balam sie, ze deska sie wyslizgnie i poleci w dol. W kazdym badz razie gora nie jest zbyt duza, co widac z zewnatrz.
Schody, ktore prowadza do dolu, zostaly zamurowane. Na schodach ktos zrzucil stara okiennice.
Na parterze w oknach brakuje niektorych okiennic. Mozna wyjrzec i spojrzec na ogrod, ktory wydaje sie w dobrej kondycji. Ktos przychodzi i scina trawe.
Z drugiej strony willi, skad widac brame wejsciowa, brakuje schodow. Nie mozna wiec tedy zejsc.
Trzeba cofnac sie do poczatku. Po naszej lewej, w rogu posesji stoi druga wieza.
Zostala ona wybudowana na polecenie marchese De Ghantuz Cubbe. Schody pelne sa odchodow owiec. Nie jest to piekny widok. Schody wydaja sie uslane „czarnymi kulkami”…
Nie ryzykujemy zejscia, ani wejscia na sama gore. Wieza na zewnatrz nie wyglada na stabilna. W srodku natomiast schody wydaja sie solidne i nie maja zadnych uszkodzen.
Wracamy do wiezyczki, przez ktora przeszlismy na samym poczatku, by dojsc do willi. W ogrodzie po prawej dostrzegamy schody. Kierujemy sie na prawo i odkrywamy drzwi, ktore prowadza do dolnej czesci willi.
Mamy wrazenie, ze tu jeszcze niedawno ktos mieszkal. W pokojach panuje nielad. Stare lozka, materace, otwarte meble, porozrzucane ubrania (nawet krawat), gazety z data 2016 rok.
Na podlodze piekne czerwone kafle. Sciany tez w czerwieniach, a gdzieniegdzie spod bialej farby, ktora odpryskuje, widac dawny kolor scian z motywamy.
Odkrywamy czesc, w ktorej byla kuchnia, lazienka. w jednym pomieszczeniu znajduja sie dwie przewrocone lodowki.
Bardzo podoba mi sie taki widok: okno, krzeslo, a na parapecie lyzka.
W calej willi mozna by zrobic tysiace zdjec. W niektorych miejscach swiatlo pomaga zrobic piekne zdjecia.
Wychodzimy z willi i przysiadamy na schodach przed brama wejsciowa. Wpatrujemy sie w ruine i zastanawiamy sie, jak bylo tu pieknie 300 lat temu. Szkoda, ze gmina nie ratuje willi. Bylaby wizytowka frakcji…
Jeszcze willa od strony wiez:
Ponizej film:
Dla tych, ktorzy chca zwiedzic wille: szukajcie wejscia od strony glownej drogi, ktora prowadzi do Gabbro. Jeszcze przed wjazdem do miasta, grubo przed parkingiem, po lewej stronie, znajduje sie sciezka. Tuz przy drodze widoczny jest slupek z dwoma kartkami (sciezki turystyczne). Prawdopodobnie to ta sciezka prowadzi prosto do bramy willi.
ALL RIGHT RESERVED