Bivignano – miasto widmo w prowincji Arezzo
Bivignano bylam rownie ciekawa jak Castiglioncello. Na zwyklej mapie jednak nie istnieje. W google map mozna znalezc agroturystyke w Bivignano. Jak wiec tam dojechac?
Po wyjezdzie z autostrady na Arezzo, przejezdzamy przez miasto i kierujemy sie na Sansepolcro. Jakies 10-12 km od Arezzo dojezdzamy do Palazzo del Pero i kierujemy sie na Molin Nuovo. Tuz przed tym miasteczkiem, ktore znajduje sie za droga szybkiego ruchu,ktora przechodzi nad naszymi glowami, znajduje sie maly skret w prawo, a tam niebieski napis: Bivignano!
Skrecamy wiec w prawo, przejezdzamy mosteczek, znow w prawo. Tam wita nas kolejny, tym razem drewniany napis Bivignano.
Bedziemy musieli przejechac okolo 6 km, by dotrzec do celu. Ale zanim to zrobimy, to w polowie drogi, po lewej zauwazmy mala ruine. Koniecznie wyjdzmy z auta i obejrzyjmy ja z bliska. To kosciolek, ktorego sciany rozpadly sie i niewiele zostalo. Natomiast w srodku stoi figurka Matki Boskiej.
Na mnie zrobilo to duze wrazenie. Czy to mozliwe, zeby wszystko wokol stalo sie ruina, a rzezba wciaz stala nietknieta? Czy moze wstawiono ja pozniej? Ale jak, raczej do srodka nie mozna wejsc…
Droga do Bivignano jest bardzo dobra. Wprawdzie nie asfaltowa, z bialego piasku.
Widac, ze odnowiona niedawno. Musimy jednak jechac wolno, gdyz za nami unosic sie bedzie bialy kurz. Ten kurz nie pozwolil mi dobrze sfotografowac jeszcze jednej kapliczki, ktora znajdowala sie przed ruina-kosciolem.
Jadac powoli, po lewej miedzy drzewami dostrzezemy Bivignano…
W sumie po 6 km (od drogowskazu Bivignano) dojezdzamy do szpaleru drzew przed ktorymi wisi lancuch i stoi znak: wlasnosc prywatna.
Jednak po prawej i lewej nie ma ani plotu, ani zabezpieczen. Sa sciezki, ktorymi mozna przejsc. Nie wiem, do kogo nalezy Bivignano. Nie znalazlam zadnej informacji w internecie.
Zostalismy zauroczeni miasteczkiem. Bloga cisza, spokoj. Wszystko zatrzymalo sie w czasie. Chociaz widac tu oznaki remontow. Kosciol jest calkowicie odrestaurowany. Niestety zamkniety, nie mozna do niego wejsc. Nie ma tez zadnej informacji, kartki. Moze dlatego, ze to wlasnosc prywatna.
Na przeciwko kosciola znajduje sie rowniez odremontowany domek. Przy drzwiach napis: ku pamieci Lorenzo Foglietta. Kim byl?
Reszta miasta obrocona jest w ruine. Powoli przechodzilismy sciezka znajdujaca sie przy domach. Zagladalismy, robilismy zdjecia. Miasteczko z daleka wygladalo na dosc duze, lecz naprawde tak nie bylo.
Roze byly dla mnie znakiem,ze nie wszystko tu jeszcze umarlo, ze jest nadzieja na zycie.
Julcia chce sie tu przeprowadzic: wylicza domy i pokazuje, kto gdzie bedzie mieszkal: Marta, nonna, Mama, Julcia, Babbo… kazdy bedzie mial swoj dom.
Bivignano wydaje sie przytulne, rodzinne. Nie straszy. Mimo ruin i zapadnietych domow wydaje sie czyste i w jakims ladzie. Castiglioncello takie nie bylo. Moze to wina chaszczy? W Bivignano widac tylko jaszczurki,ktore przeslizguja sie po murach domow. Robia to tak szybko, ze trudno uchwycic je na zdjeciu 🙂
Wokol rozciaga sie przepiekna panorama.
Odpoczelismy na murku przed kosciolem. Mezowi w ogole nie chcialo sie stad isc. Julcia z dwoch kamieni zrobila domek dla slimaka. Ja jednak nie czulam sie na 100% zrelaksowana. Chodzenie w te i z powrotem po miescie i to bez nikogo troche mnie „wystraszylo”. Chcialam zajrzec bardziej do srodka, ale balam sie ze nie uslysza mnie jak wolam o pomoc 😉
Chcialam jechac dalej. Bylo jeszcze wczesnie, wiec moglismy zajrzec do… (o tym w nastepnym poscie).
Powoli zjechalismy w dol. Po 500 metrach zatrzymalismy sie, po z daleka zobaczylam cos bialego.
Wyszlam z auta i sciezka po prawej udalam sie na miejsce, gdzie chyba robione sa ogniska. Troche tu nawet butelek, slad po festach. Przede mna jednak stanal niesamowity widok: biale, rozczapierzone drzewo i Bivignano z daleka. Jak z filmu. Nierealne…
Wracilam do auta i powiedzialam mezowi, zeby poszedl zobaczyc. Namowilam Julcie na zbieranie jezyn. Bylo ich mnostwo i rozplywaly sie w ustach.
Zeszlo nam sie chyba kolejne pol godziny. Zauwazyslismy tez dwie jablonie. Jablka kwasne, jeszcze nie dojrzale.
Tym razem podjelismy decyzje o zjezdzie w dol, powoli, gdyz dwa razy droge przebiegaja nam ??? chyba to byly przepiorki ??? Ale czy to mozliwe. Wygladaly jak malutkie bazancice. Ale to nie byly one… Wiec kto?
Nota: Zgodnie z przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o PRAWIE AUTORSKIM I PRAWACH POKREWNYCH (DZ.U.nr 24, poz. 83) zabronione jest kopiowanie i rozpowszechnianie tekstu i zdjęć umieszczonych na tej stronie bez wiedzy i zgody autorki. Nie zgadzam sie na kopiowanie i przywlaszczanie tekstu z mojego bloga pod czyims imieniem czy nazwiskiem.
Lezka zakrecila mi sie w oku.Piekne miejsce ! I juz niestety jakas „komuna” je kupila przed nami… 🙂
Ale super,ze sa ludzie ,ktorzy przywroca miasteczko do zycia!