Swiatecznie we Florencji
Tak jak juz pisalam kilka dni temu, do Florencji wybralam sie wlasnie wtedy kiedy we Wloszech zaplanowano strajk pociagow oraz personelu. Takze podroz byla dluga i namietna. Kasy biletowe nieczynne.
Tak wiec bilet kupowalo sie w „biletomatach”. Dobrze, ze sa w kilku jezykach, bo widzialam ze turysci byli lekko przerazeni.
Dzien byl deszczowy i zdjecia wychodzily czarne.
Pierwsze kroki postawilam w barze na cappuccino, a nastepnie na targu San Lorenzo. W hali spozywczej jak zawsze gwar i sklepikarze, ktorzy „walcza” o kazdego klienta. Przeszlam sie dwa razy i wybralam stoisko, ktore najbardziej mi sie podobalo. Zakupilam troche spozywczych prezentow dla polskich znajomych.
Nastepnie ruszylam w srone Bazyliki oraz via Calzaiuoli.
Witryny swiecily i blyszczaly swiatecznie. Zachecaly do kupowania.
Cukiernie wystawily w witrynach same pysznosci z bakaliami.
Powrotna droga byla dluga, gdyz pociag, ktorym mialam wracac zostal odwolany. Wszyscy w nim siedzacy biegli na inny peron, by zdazyc na inny pociag do Pistoi. TEn z kolei zatrzymywal sie na wszystkich przystankach… Potem w Pistoi autobusy tez mialy jakis paraliz. Dodajmy do tego deszcz… Obladowana siatami wrocilam do domu poznym popoludniem. Weszlam do domu i od razu wyszlam, by ruszyc do przedszkola po Julcie.
„Obladowana siatami wrocilam do domu” -, czyli zupełnie jak typowa polska gospodyni domowa, tyle że w ładniejszej scenerii! 🙂
🙂 pozdrawiam 🙂
Osobiscie zakupow w hali nie polecam ze wzgledu na ceny. Ni jednokrotnie sie przekonalam,ze produkty wybitnie prezentowe byly tansze nawet w komercyjnych kawiarenkach czy sklepikach w najbardziej obleganych przez turystow miejscach – dziwne zjawisko:)
Oj przydalby mi sie maly „italian shoping” bo niestety juz pochlonelam caly wakacyjny(pazdziernikowy zeby nie bylo),ciasteczkowy zapas 🙁
Zazdroszcze wyprawy,ale nie czasu podrozy.
Lubie te uliczkę na której zrobiłaś sobie zdjęcie. Tam jest taki ekskluzywny papierniczy sklepik i wiele innych …