Polska kolacja dla „pułku wojska”
Kilka dni temu miałam za zadanie przygotowanie polskiej kolacji dla 80 osób. Potem słuchy chodziły, że dla 90, ale skończyło się na mniejszej ilości. W każdym bądź razie ja byłam przygotowana i na 100 gości albo i więcej.
.
.
Zaczęło się od gotowania warzyw na sałatkę jarzynową. W sumie 15 kg marchwi, groszku, ziemniaków, ogórków itd…. Do tego około 5 kg majonezu i zrobiło się 20 kg!
.
.
.
Karpatek upiekłam pięć. Długa to procedura….krem…pieczenie „blatów ptysiowych”….minimum 4 godziny w kuchni. Ale karpatka cieszy się popularnością u Włochów, więc zaproponowałam właśnie to ciasto.
.
.
Dodatkowo z Polski przyjechał sękacz, który wzbudza zawsze zainteresowanie na polonijno-włoskich spotkaniach. Rzeczywiście i tym razem tak było.
.
.
.
Wracając do przystawek to było tego mnóstwo. Śledzie zostały przygotowane jakieś 10 dni przed wydarzeniem. Sałatek wyszło w sumie 10 misek.
.
.
.
.
Zainteresowanie było duże. Każdy podchodził po kilka razy do stołów z jedzeniem.
.

.
Do pomocy miałam dwóch panów ze stowarzyszenia Filippo Mazzei. Jeden z nich przez cały czas kroił ogórki ….już w pewnym momencie miał ich dosyć, powiedział, że będą mu się śniły. Drugi pan zajął się krojeniem kiełbasy krakowskiej i sera.
.
.
.
.
Robiliśmy sobie przerwy na kawę, która dodawała nam energii.
.
.
Barszczu wyszły 23 litry. Kilka osób prosiło o dokładkę.
.
.
Na kolację przyjechało dużo znajomych nawet z odległych okolic.
.
.
.
.
.
.
Wśród gości mieliśmy również generała z NATO.
.
.
Wieczór udał się i jeszcze kilka dni po wydarzeniu dostawałam whatssapy z pozytywnymi feedbackami. Co było bardzo miłe.
.































