Lipcowe warsztaty kulinarne za nami
Zakończyły się kolejne warsztaty kulinarne. To było pierwsze spotkanie zorganizowane w lipcu, podczas wakacji. Zawsze odbywały się tylko w maju lub czerwcu, a potem we wrześniu czy październiku.
.
.
Lipcowe słońce nie przeszkadzało nam w pracach przy zagniataniu czy krojeniu. Przed willą pojawiało się w całej krasie dopiero przed godziną 14. Tak więc stół na obiad nakrywaliśmy pod ogromną magnolią.
.
.
Każdy dzień był bardzo różny. Pierwszego dnia zrobiliśmy tagliatelle w pysznym sosie bakłażanowym.
.
.
.
.
.
Kto chciał to dodał sobie pikantne peperoncino. Pomarańczowe kokardki odniosły sukces i prawie w całości zniknęły ze stołu. Delikatny smak marchwi połączył się cudownie z drobno skrojoną szałwią.
.
.
Wszystkie zioła zbieraliśmy w ogrodzie.
.
.
Na przystawkę były bruschette i zielone crostini.
.
.
Zrobiliśmy również słone ciasto na winie z farszem z cukinii, pomidorków czereśniowych oraz crescenzy.
.
.
A na deser upiekliśmy czekoladowe cantuccini i zrobiliśmy pannę cottę w dwóch odsłonach: truskawkowej i czekoladowej.
.
.
.
.
Do deseru zawsze towarzyszyła nam dobra kawa.
.
.
Kolejny dzień rozpoczął się od robienia apulijskich orecchiette. Było z tym mnóstwo zabawy, bo makaron wychodził raz duży, raz mały, raz gruby, a raz za cienki i wtedy przerywał się.
.
.
.
.
Ale przecież po to są warsztaty, żeby nauczyć się robić potrawy włoskie i toskańskie.
.
.
Małgosia zajęła się robieniem sałatki z płaskurki. Drobniutko pokroiła wszystkie składniki i wspaniałe doprawiła oliwą i octem balsamicznym.
.
.
Przyszła ochota na smażenie liści szałwii. Była cudownie chrupiąca.
.
.
.
Na deser zaserwowaliśmy tiramisú cytrynowe. Potrzymaliśmy je trochę w zamrażarce, żeby było mocno schłodzone.
.
.
.
Była też czekoladowa sbrisolona z cudownym farszem z ricotty i kremu orzechowego. Palce lizać.
.
.
.
.
Trzeci dzień przeznaczony był na pieczenie chleba toskańskiego, schiacciaty oraz pizzy. Tak więc zagniatania było sporo.
.
.
Trzeba było pilnować ciasta, które wyrastało bardzo szybko. Zrobiliśmy dwa rodzaje schiacciaty, żytnią i z mąki pszennej. Do połowy dodaliśmy rozmaryn.
.
.
.
Chleb wyrósł mega szybko, trzeba było biegiem wstawiać go do pieca.
.
.
.
A później przyszła kolej na pieczenie pizzy. Trudno mi teraz powiedzieć ile w sumie upiekliśmy placków… Jedno jest pewne, nikt nie był potem głodny.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Po słonym nie zabrakło słodkiego i dobrej mocnej kawy. Sezon owocowy trwa więc ciasto kukurydziane upiekliśmy z morelami. Tylko w ferworze prac zapomniałam posypac je cukrem pudrem…
.
.
.
Razem z nami biesiadowała zawsze Maria, właścicielka willi Costa.
.
.
.
Tydzień minął zbyt szybko. Szkoda, bo było jeszcze tyle rzeczy do opowiedzenia, tyle do upieczenia….
Komentarz *