Wieczór w teatrze
Jak cudownie chodzic do teatru (do kina też)! Też tak macie? Wczoraj natrafiła się okazja i wraz z Anitą poszłam na koncert pianistyczny.
Teatr był pełen (zdjęcie powyżej zrobione przed rozpoczęciem). Koncert był podzielony na dwie części.
Przerwa trwała 25 minut i wiele osób poszło do baru na lampkę wina. My tak się zagadałyśmy, że w ostatniej chwili spostrzegłyśmy, że w barze już prawie nikogo nie ma. Druga częśc koncertu była żywsza.
A później rozpoczęły się bisy. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam, żeby bisy trwały tyle co sam koncert. Niestety nie liczyłam, ale wydaje mi się, że publicznośc wywołała pinistę około 10 razy. Drzwi otwierały się i zamykały, a on wchodził powolnym krokiem, kłaniał się dwa razy, wychodził, po czym wracał i zasiadał do fortepianu. To było coś niesamowitego. Entuzjazm ludzi, klaskanie, ta atmosfera…
Oby takich okazji było jak najwięcej.