Zgubić się na chwilę
Po eksperymentach w kuchni związanych z tiramisù z Baileysem oraz oczywistej degustacji postanowiłam ruszyć na wzgórza. Moim celem była Germinaia.
25 stopni to rewelacyjna temperatura i jak widzicie nadal można chodzić w krótkim rękawku. Oto kilka zdjęć z początku wędrówki.
Do Germinai idzie się cały czas pod górę. Zmęczenie dało się we znaki już pod samym miasteczkiem.
Zobaczcie jaki piękny widok roztacza się stąd, w oddali widać Pistoię.
Doszłam do kościoła i przysiadłam na ławce.
A potem znowu w drogę. Zamiast wrócić utartymi ścieżkami to postanowiłam iść nową trasą. Dawno temu pokonałam ją ze znajomą. Ale byłyśmy we dwie. Tym razem byłam sama. Nieśmiało zeszłam na ścieżkę oddalającą się od domów. Pamiętałam, że powinnam minąć kapliczkę. Ale jej nie było.
Za to natrafiłam na dawne miejsce, gdzie mieszkanki spotykały się, by robić pranie.
Za wanną znajdowała się również fontanella, źródło wody.
A nad nią pamiątkowa tablica z 2007 roku. Wspomnienie źródełka i dobrodziejstw z nią związanych.
Potem ruszyłam w dalszą drogę. Ale, że nie byłam pewna czy iść prosto czy na prawo to jednak odwołałam się do nawigatora. Wyprowadził mnie na drogę asfaltową ze znakiem na Pistoię.
Stąd też rozciągały się cudowne widoki.
Pod drzewkami oliwnymi ktoś położył siatkę, znak, że zbiory się rozpoczęły.
Droga szła ostro w dół.
Przy jednym domostwie rosło drzewo z rajskimi jabłkami. Owoce miały piękny kolor.
Słońce jeszcze mocno świeciło, co widać po mojej twarzy….
Po tym jak skończyła się strefa zabudowana znalazłam się w gaju oliwnym.
Po prawej napotkałam dwie kolumny dawnego ogrodzenia. Na jednej kolumnie stała chyba kiedyś kapliczka.
A potem kolejne widoki.
W końcu na horyzoncie pojawiła się kopuła Madonny oraz dzwonnica w Pistoi.
Powoli zbliżyłam się do miasta, by wreszcie zobaczyć napis…
Okazało się, że najpierw jestem na camino świętego Barłomieja….
A później na drodze Francesca della Sambuca łączącą chyba Pistoię z Bolonią…
Takie to miałam przygody w niedzielę. A jak Wam minął weekend?