Wizyta w sklepie budowlanym w czasie pandemii
Popsuł się prysznic, trzeba było interweniować. Dowiedziałam się, że otwarty jest duży sklep budowlany, więc wyruszyłam na zakupy. Wchodziło się pojedynczo, trzeba było oczywiście założyć rękawiczki i zdezynfekować ręce płynem. Tym razem rękawiczki w wersji worka zakładanego na ręce.
Pomiędzy półkami kręciło się sporo ludzi. Pomoc ze sklepu trudno znaleźć. W sumie chyba jeden pan na całą powierzchnię. Nie było szans na złapanie go, miał ręce pełne roboty. Część do prysznica znalazłam sama, a przy okazji obeszłam pół sklepu. Działy z rzeczami do kuchni obwiązane wstążką. Znak, że nie można ich kupić. Pozostałe działy otwarte.
Przed kasami pojemniki z maskami. Do wyboru, do koloru…
Masek darmowych z regionu nie da rady zdobyć. Powinny być w aptekach, ale w tych co byłam w Pistoi informują, że chwilowo ich brak.
W sklepie budowlanym otwarta tylko jedna kasa. Pan za dużą plastikową szybą. Napis informuje o tym, żeby najlepiej płacić kartami płatniczymi.
Do kasy spora kolejka. Na ziemi taśma wyznaczająca odległości pomiędzy osobami.
Misja spełniona. Prysznic naprawiony.