Przyjaciółki od serca i zalążki owoców kaki
Wczoraj wyciągnęłam Julcię na spacer. Ona przecież też siedziała w domu od 2 miesięcy. Poszłyśmy do księgarni/papierniczego. Zamknięta. Otwarta chyba rano. Kilkaset metrów dalej była apteka. Chciałyśmy odebrać maski ochronne. Stała długa kolejka. Dopiero kiedy zbliżałyśmy się do drzwi odczytałyśmy informację, że maseczki tymczasowo się skończyły.
Byłyśmy w pobliżu szkoły. Poszłyśmy pod bramę. Julcię chwyciła nostalgia. Chciałaby, żeby wszystko wróciło jak dawniej, jak w lutym. Żeby móc spotykać się z przyjaciółmi.
Postałyśmy chwilę, powspominałyśmy i ruszyłyśmy dalej. Dotarłyśmy pod dom Ireny, przyjaciółki Julci. Przyjacióła wyszła na taras. Wreszcie, po 2 miesiącach, dziewczyny mogły się zobaczyć. Z daleka, ale jednak się liczy. Nam mamom płynęły niemalże łzy wzruszenia. Dziewczyny nie mogły się sobą nacieszyć. Do tej pory widziały się tylko na WhatssAppie.
W powrotną drogę do domu zrobiłyśmy kilka zdjęć kwiatom.
Zatrzymałyśmy się przy drzewie kaki.
Pojawiły się zalążki owoców.
Cudnie to wygląda i aż trudno uwierzyć, że na jesień będą z tego pomarańczowe owoce.