Pistoia nocą
Z soboty na niedzielę wraz ze znajomymi wyrwałam się do miasta. Praca w nocy w piekarni jest dość męcząca i całkowicie wybiła mnie z codziennego rytmu. Śpię po max 3 godziny dziennie.
Dla zrelaksowania się pojechałyśmy wieczorem na rowerach do samego centrum. Sporo się działo, bo na Placu Katedralnym główne budynki były np. podświetlone.
Można było zapisać się na wejście na dzwonnicę z przewodnikiem, by zobaczyć panoramę nocną. My niestety przyjechałyśmy 15 minut za późno i na dzwonnicę weszła tylko jedna moja znajoma.
Czynne było również Babtysterium, w którym pięknie śpiewały zakonnice. Rozkładała się ze sprzętem muzycznym jakaś grupa, więc prawdopodobnie później był jakiś koncert.
Natomiast głośno było na Placu Sali, gdzie skocznie grała młodzież. Wszyscy świetnie się bawili! Sala była zresztą pełna ludzi. Poczułam wakacje i relaks.
Przed kościołem San Giovanni ustawiono amerykańskie samochody.
Przed północą zawitałyśmy u Betty, w mojej ulubionej lodziarni w Pistoi. Poprosiłam o lody ogórkowo cytrynowe oraz czereśniowe. Kolorem kusiły również bazyliowe, ale to już następnym razem.
W weekend miasto chyba w ogóle „nie idzie spać”. Ulice pełne ludzi, otwarte są kawiarnie, lodziarnie i bary… Cieszy, że miasto żyje, bo jeszcze kilka lat temu Pistoię nazywano „tristoia”, od słowa triste czyli smutny.