Praktyki w piekarni
Dwa razy w tygodniu mam praktyki w piekarni. Jest to intensywna praca i jestem godna podziwu dla piekarzy, dla ich pasji. Bo bez tego ani rusz wykonywanie ich pracy w nocy.
Powoli poznajemy tajniki tego zawodu i uczymy się różnych technik przygotowywania i pieczenia pieczywa. Jedno jest pewne. Nawet jeśli posiądziemy wiedzę to i tak pieczywo nie wyjdzie nam tak samo jak w piekarni. W domu mamy inne piece, inne temperatury wypiekania.
W sklepach spożywczych nie ma tak profesjonalnych mąk jakie używają piekarze. Są za słabe mąki i przez to odstawienie ciasta na pizzę na 36 godzin w domu może graniczyć z cudem. Ja chcę spróbować, ale muszę poszukać w sklepach mąki, która przybliżyłaby się jakością do profesjonalnych mąk.
Ze wszystkich przepisów, które do tej pory wykonaliśmy najbardziej podobały mi się bułki maślane w formie warkoczy. Nauczyliśmy się fajnej techniki zwijania ciasta. Bułeczek wykonaliśmy chyba ze sto i potem je podzieliliśmy i zabraliśmy do domów.
Po praktykach zawsze zabieramy nasze wypieki. Moi sąsiedzi i znajomi są szczęśliwi, gdyż wieczorem mają na stołach ciepłe pieczywo.
Zamrażalka w domu powoli zaczyna zapełniać się chlebem oraz schiacciatą. Takich ogromnych ilości nie jesteśmy w stanie przejeść. A tu jeszcze w domu powinno robić się praktyki…
Nasza grupa dwunastu kursantów świetnie bawi się na zajęciach. Dodatkowo mamy założony chat na WhatssAppie i cały czas wymieniamy się doświadczeniami kulinarnymi. Kto co piecze w danym momencie, jak rośnie ciasto na pizzę, chleb czy schiacciatę. Nasze rozmowy przypominają trochę dialogi Buby z filmu Forrest Gump, który był specjalistą od krewetek. Pamiętacie?