Santa Maria a Monte i święto smażonego ziemniaka
Wiecie juz o tym, ze kilka dni temu pojechalismy do Santa Maria a Monte w prowincji Pizy.
Zalapalismy sie na wizyte podziemi i cystern pod miastem. A pozniej udalismy sie na swieto ziemniaka. Poczatkowo myslelismy, ze bedzie do swieto frytki, ale na miejscu okazalo sie, ze chodzi o smazone ziemniaki, ale bardzo cienko pokrojone. Jak chipsy.
Ustawilismy sie w kolejce na placyku, na ktorym smazono. Wczesniej, przed wejsciem do podziemi obserwowalismy panow, ktorzy wlewali olej do patelni. Nosili wiadra z pokrojonymi ziemniakami.
Pozniej stali juz przy patelni i mieszali na zmiane. Gotowe chipsy wylawiali i nosili do pan, ktore potem je wkladaly do papierowych woreczkow.
Kolejka ustawila sie spora. Ziemniaki bralo sie za oferte. Napis wyraznie informowal, ze jedna osoba moze kupic max 2 torebki ziemniakow. A w torebce to bylo tych pysznosci symbolicznie 😉
Wzielismy nasze torebeczki i usiedlismy na stopniach. Obserwowalismy przebieg festy. Powoli ustawiano stoiska z rekodzielnictwem.
Koty smacznie spaly.
W barze przygotowano ciambelle, paczki z dziurka, ktore w Santa Maria a Monte nazywane sa frati, zakonnicy.
Zrobili tez wino sangrie oraz lody ziemniaczane. Nie mielismy juz ochoty ich sprobowac, bo zrobilo nam sie chwilowo ziemniaczano. Ale z pewnoscia byloby to ciekawe doswiadczenie 😉
Kiedy stalismy w kolejce po smazone ziemniaki jedna pani powiedziala nam, ze powinnysmy pojsc zobaczyc duza patelnie na placu. Rzeczywiscie cos mi sie nie zgadzalo, bo w opisie festy w internecie bylo napisane, ze patelnia jest ogromna. Tak to odkrylismy druga patelnie, do ktorej wlewaja 200 litrow oleju.
Zdradzono nam, ze podczas czterodniowego swieta zuzywa sie 1500 kg ziemniakow!
Przy duzej patelni byla spora kolejka. Bo wieksza atrakcja. Tu pracowalo wiecej rak i praca chyba szla sprawniej.
Na placu bylo gwarno.
Jedna kolejka do smazonych ziemniakow, a druga do kasy, do restauracji. Poczytalismy menu i szkoda bylo nam opuszczac festy.
Stanelismy wiec w kolejce i pare potraw do sprobowania.
Degustacje rozpoczelismy od gnocchi w sosie pomidorowym oraz wstazek, rowniez w sosie pomidorowym.
Makaron lekko rozgotowany, ale kluski ziemniaczane pyszne.
Pozniej doszly pieczone ziemniaki. I tu zawiedlismy sie. Pare malutki, przekrojonych ziemniaczkow kosztowalo 2,5 euro.
Oczekiwalismy czegos wiecej. I kolejna tajemnicza potrawa, ktorej nie potrafil wyjasnic pan z kasy, to ziemniaki trzykolorowe. Okazalo sie, ze chodzi o max jednego ziemniaka, pokrojonego, podanego na zimno z cebula i pomidorem. Pan cos mowil o natce pietruszki, ale jej nie znalazlam.
Oprocz tych dwoch minus wszystko bylo cudowne i oczywiscie polecam, zeby na taka feste sie wybrac.
Tym bardziej, ze zycie we Wloszech zaczyna sie wieczorem. Jak jest troszke chlodniej. Troszke…