Powracamy do sadu
Tak jak w zeszlym roku, tak i teraz powrocilismy do sadu w okolicach Orentano (o wizycie w 2014 roku mozecie poczytac tutaj).
Mam wrazenie, ze tym razem kwiaty nie zakwitly tak, jak 17 kwietnia 2014 roku. Bylo ich mniej. Widac, w tym roku jest lekkie opoznienie 🙂
Ponizej wklejam najladniejsze zdjecia.
A na koncu fragment domu wlasciciela sadu:
Tak jak w zeszlym roku, tak i tym razem przewidziany byl piknik. W ostatniej chwili udalo mi sie upiec ciasto orzechowe (przepis podalam wczoraj). Na miejscu okazalo sie, ze nikt nie przywiozl nic na wspolna biesiade. Jakos dziwnie mi sie zrobilo. Bo tylko ja przyjechalam z ciastem… Zostalo oczywiscie zjedzone w 5 minut, ale znak zapytania pozostal. Czyzby piknik byl odwolany?
Na koniec ciekawostka dotyczaca jablek: w dobrej chlodni moga byc przechowywane nawet przez caly okragly rok!
Kiedyś malowałam takie kwiatki na doniczkach. Piekne zdjecia, cudownosci. A wlasciciel sadu to chyba jakis artysta? troche z innej epoki w pozytywnym znaczeniu oczywiscie. Sztalugi, paleta, farby i pedzle i moglby malowac. Ale fajnie ze wszyscy zajadali sie Pani ciastem.
Tak, Ezio troche z innej epoki. To chyba przez te wlosy 😉