Scuola Dante i wspólne pieczenie
Scuola Dante miesci sie w Warszawie na ul.Wolodyjowskiego 74a. Przekraczajac prog szkoly czujemy sie jak u siebie w domu. Wszyscy znaja sie bardzo dobrze. To taka duza, szkolna rodzina. Pamietam moja szkole jezyka wloskiego z Nowego Swiatu. Nasza grupa liczyla ze 20 osob i w sumie to chyba znalam tylko 1-2 osoby. Wchodzilismy na lekcje, a potem wychodzilismy i rozchodzilismy sie w swoje strony. Natomiast Scuola Dante to calkiem cos innego. Spotkania poza lekcjami sluza zacisnieniu znajomosci. Zauwazylam rowniez, ze podczas rozmow ciagle przewijaja sie wloskie slowka, czasem ktos wymieni slowo, ktorego nie znaja pozostali. Dzieki temu wszyscy ucza sie czegos nowego. Poprzez zwykla pogawedke rowniez mozna nauczyc sie jezyka. I oto chodzi. Takie slowka najlepiej wchodza nam do pamieci.
Ale wrocmy do kursu:
Tym razem skupilam sie na slodkich wypiekach. Zaproponowalam toskanskie cantuccini oraz piemonckie ciasteczka z Nutella.
Prace zostaly podzielone na poszczegolnych uczestnikow kursu. Pomagalo rowniez dwoch chlopcow w wieku szkolnym. Wspaniale walkowali, miksowali oraz wykrawali kolka na ciasteczka.
Do piekarnika wchodzily na zmiane blachy. a bylo ich duzo, bardzo duzo…
Nie policzylam cantuccini, ale ciasteczek piemonckich wyszlo okolo 100 sztuk.
Po skonczonym pieczeniu byla oczywiscie degustacja. Pani dyrektor szkoly pakowala rowniez wszystkim ciasteczka do domu, na wynos. Tak, by rodzina mogla sprobowac 😀
Na koniec mile odkrycie: do szkoly Dantego chodzi Aneta, ktora poznalam w samolocie Warszawa – Bolonia w styczniu tego roku. Z lotniska razem jechalysmy autobusem do stacji kolejowej w Bolonii. Wymienilysmy sie emailami, a w piatek spotkalysmy na kursie gotowania 🙂
Jaki ten swiat maly!
Ta relacja spowodowala u mnie ewidentna zmiane nastroju.
Poziom endorfin wzrosl juz na sama mysl o nutelli,migdalach
i slodkim winie,w ktorym mozna zamaczac cantucini 🙂
😉