Deszczowo, brr…
W Toskanii deszczowo, we Wloszech deszczowo, a na polnocy nawet snieznie. Od pieciu dni siedze w domu, bo Julcia poczestowala sie wirusem w przedszkolu. Czekam w kolejce az przejdzie na mnie i moj pobyt w domu przedluzy sie na jeszcze dluzej. Oby nie, bo powoli brakuje mi „powietrza”. Ale za oknem pada, wiec duzej radosci w chodzeniu po wodzie nie ma (no chyba, ze chodzi o Julcie. Ona uwielbia skakac po kaluzach).
W zwiazku z siedzeniem w zamknieciu oddalam sie zabawom, a nastepnie pieczeniu i gotowaniu, a w nocy pisaniu. Potrawy nadal fotografuje na tarasie, z czego ma widowisko moja sasiadka, ktora mieszka w bloku na przeciwko. Ukrywa sie za firanka i udaje, ze jej nie widac. Obserwuje co robie i co wynosze na taras. Potem mi glupio, bo musze sie sfotografowac z potrawa. Ciekawa jestem co ona o tym mysli. Pewnie jak ja spotkam, to wypyta sie o to, co ja takiego robie na tarasie niemalze kazdego dnia.
Swoja droga lepiej sasiadka z drugiego pietra niz pan, ktory mieszkal na parterze (odszedl rok lub dawa lata temu). Otoz ten pan, moi mili, stawal w oknie….GOLY, golusienki!! Nie moglam uwierzyc na wlasne oczy. Dopiero potem dowiedzialam sie od sasiadek, ze to byylo takiego jego abitue (nie wiem czy dobrze napisalam po francusku), tj. przyzwyczajenie, moze lekka mania. A moze on wiedzial, ze o tym wiedzialy wszystkie panie z okolicznych okien i dlatego taki show wprowadzal dla nich. Tak czy siak dla mnie to byl lekki szkok, zeby osiemdziesiecio a moze dziewiecdziesiecio – letni mezczyzna w stroju Adama stal sobie w oknie. Nawet nie za zaslona. A po prostu w oknie.
Tym pikantym postem podgrzewam deszczowa aure, jaka widze od chyba trzech dni…
Sledze Pani bloga i naprawdę czytanie go sprawia mi frajde. Sama prowadze bloga o podróżach od ponad dwoch lat, a Włochy po prostu uwielbiam. Toskania na zawsze zostanie w moim sercu… Jeszcze sie nie wpisywalam, ale dzisiaj musze to uczynic, poniewzż mowiąc potocznie pekłam ze śmiechu. Jakos oczami wyobraźni wszystko to widze:)Serdecznie pozdrawiam.
Pani Beato i oto wlasnie chodzi, zeby czytajac wyobrazac sobie sytuacje z toskanskiego zycia. Cieszy mnie, ze jest tu pani ze mna na blogu. Zapraszam na wiecej, czesciej i goraco pozdrawiam z Pistoi 😀
Tez sie zdrowo posmialam z Twojego wpisu Olu. Dzieki!
Smiech to zdrowie! Pozdrawiam!
Jesteś bardzo kreatywna ale takie wyskakiwanie na taras wcale nie jest zdrowe. Najwazniejsze, że praca wre! Zdrowo sie trzymaj a Julcia niech szybko zdrowieje 🙂 W nas sniegu i mrozu w nadmiarze.
Ale faktycznie to musi wygladac niesamowicie, a jesli ta kobieta nie widzi dokładnie,towyobraznia pracuje!
😉