Szalone gotowanie
Moje ostatnie dni wypelnione sa sesjami fotograficznymi do mojej nowej ksiazki. Przepisy potrzebuja fotek, wiec ja gotuje a pani fotograf fotografuje.
A ze w Polsce zabawie jeszcze kilka dni, to nasze tempo pracy wzrasta z dnia na dzien. Od rana sesja, a w nocy dopracowywanie przepisow, dokonywanie notatek, dopisywanie przemyslen – najlepiej pracuje sie „na goraco”.
Rekord padl przedwczoraj, bo ugotowalam 16 potraw, ktore oczywiscie za chwile zostaly sfotografowane.
Powoli brakuje naczynek, w ktorych mozna pokazywac potrawy. Przeciez ksiazka musi byc roznorodna, kolorowa i apetyczna. Fotografka juz wczoraj „nie wytrzymala” i skoczyla do pobliskiego sklepu z talerzami. Kupila pare nowych modeli. Nam wystarczy jeden talerzyk plaski, do zupy, maly do ciasta i juz praktycznie nie nadaje sie do dalszych sesji.
Od kilku dni sasiedzi jedza potrawy przygotowane przeze mnie. Albo przychodza do nas albo my zanosimy catering.
Dzieki temu, ze znajomi probuja tych potraw wiem co im najbardziej przypadlo do gustu. Niektorzy prosza o przepisy, ale musza sie wstrzymac do wiosny, kiedy to ksiazka ukaze sie na polkach ksiegarn 🙂
Ja chwilowo nie moge patrzec na makaron, ktory gotuje w hurtowej ilosci. To samo ze slodyczami. Czuje jak bioderka same ida w szerz… Ale to wszystko jest takie smaczne, wszystkiego trzeba sprobowac, a jak zasmakuje to po kilka razy (mowa o slodyczach, bo makaron odgrzewany to zadna rewelacja).
Jeszcze 40 potraw i jestesmy „w domu”. Trzymajcie kciuki, zebysmy wyrobily sie w czasie (tj.do tego piatku).
Szkoda ze mam do Ciebie daleko 🙂
Z tych zdjec te potrawy az pachna!
Oj szkoda, bo Mazenko potrawy czekaja na kogos kto by je zjadl 🙂
Ja też by, się dołączyła …, ale może to i lepiej, po świętach wypada trochę przystopować 🙂
Jeszcze pare dni i przejde na glodowke 😉