Fartuszki w drodze
Razem z Claudia dajemy chyba z siebie wszystko, by kurs gotowania w farmie dydaktycznej wypalil z fajnym rezultatem.
Wzielysmy sie za szycie fartuszkow kuchennych.
Ostatnio u tesciowej w szafie (przy okazji wielkich porzadkow) znalazlam material o mega dlugosci, tak naprawde bez konkretnego przeznaczenia.
– Zawiez go mamie – powiedziala tesciowa, ktora mimo tego, ze juz w Polsce byla, to nadal uwaza, ze u nas po ulicach chodza niedzwiedzie.
Material wzielam, ale do Polski nie dojedzie. Bo jak znalazl, wspaniale nadaje sie na nasze fartuszki.
Na wzor wzielysmy fartuszek Julci, wycielysmy „schemat matke” z gazety La Nazione i ruszylysmy w tany z nozyczkami. Wycielysmy 24 fartuszki. Nastepnym krokiem bylo odkrycie, jak dziala maszyna do szycia. Tak sie zlozylo, ze ojciec Claudii takowa maszyne posiada. Co wiecej: uwielbia na niej szyc! Mezczyzni czasem zaskakuja!
Ojciec Claudii ma oczywiscie inne zajecia i w szyciu nam nie pomogl. Claudia wziela wiec maszyne do siebie. Po kilkuminutowej wymianie mysli, przestudiowaniu trasy, ktora biegnie nitka do igly i jak otworzyc szpulke w maszynie, zrobilysmy pierwszy krok:
Potem szlo juz raczej gladko 😉
Drugiego dnia naszej pracy odwiedzila nas moja znajoma Annunziata. Pomogla przy cieciu paskow.
Szczerz mowiac myslalam, ze z tym cieciem paseczkow bedzie duzo roboty. A tu znajoma naciela material i mocno nim szarpnela. Praktycznie sam sie rozdarl na paski. Moze to dosc brutalne rozwiazanie, ale poszlo szybko i sprawnie.
Teraz tylko musimy doczepic te paski (juz przeszyte) do fartuszkow i jestesmy prawie gotowe do kursu!
Materiał jak znalazl – i to wcale nie wprzenosni. Ladny i ladnie sie prezentuje. Powodzenia i ostroznie z igla 🙂
Oczy juz nie te, z igla bylo wesolo!