Pages Menu
TwitterFacebook
Categories Menu

Posted by on cze 2, 2013 in Moja Toskania | 3 comments

Cisnienie w kabinie

Cisnienie w kabinie

Podrozowanie z malym dzieckiem rowna sie posiadaniuwszystkiego, co w danym momencie naszej pociesze mogloby sluzyc. Podreczna walizka Julcia zaladowana byla po brzegi ksiezniczkami, akcesoriami dla nich. Doszedl nowy pasazer krolik, obecne byly dwa misie. Na szczescie w domu pozostala rodzina Barbapapà oraz trzy pluszowe smurfy. Z jedzeniem i piciem jest zawsze znak zapytania. Do tej pory nie bralam praktycznie nic do jedzenia. Ograniczalam sie do dwoch bananow, a kanapke lub wafelka kupowalam w samolocie. Natomiast butelke z ksiezniczkami ze slomka wozimy zawsze i do tej pory nie mialysmy problemow. Widzialam jednak jak niektore osoby sa zatrzymywane z napojami i musza je wyrzucac. Mi tylko raz przydarzylo, sie ze straznik kazal napic sie z butelki.

lotnisko_bolonia_moja_toskania

Wczoraj pan straznik poprosil bym otworzyla walizke Julci. Spojrzal na dwie butelki, jedznie i powiedzial:

-Gdzie pani jedzie?

-Do Warszawy

-W zwiazku z tym, ze dzisiaj jest Dzien Albanii, moze pani isc dalej.

Nie za bardzo zrozumialam wypowiedzi pana straznika. Nie chce wnikac, czy stolica Albanii jest Warszawa…

Do samolotu dotarlysmy jedne z ostatnich (bo wszsyscy przesciguja matke z dzieckiem,zamiast ja przepuscic) i miejsc do wyborujuz nie bylo. Spytalysmy sie pana siedzacego przy oknie, czy mozemy zajac miejsca obok niego. Pan w sumie przez caly lot patrzyl sie w okno i nie bylo z nim duzego kontaktu. Nalezal do pasazerow, ktorzy prawdopodobnie zalatwiali jakies biznesy we Wloszech. Mial na sobie elegancka koszule, a jego pozostali koledzy po fachu siedzieli kilka rzedow przed nim. Pan siedzial wlepiony w okno.Dopiero kiedy wyprawilam panu kapiel, pan odwrocil sie od okna i spojrzal na nas z lekkim przerazeniem.

Co sie stalo? Otoz niemalze prawie po starcie Julci zachcialo sie pic.Wyjelam z walizki butelke z ksiezniczkami, otworzylam dziubek, z ktorego wyhylila sie slomka. Byla ona tak naladowana cisnieniem, ze sok wyprysnal sie we wszystkie strony. Ale jak!! Nie moglam zamknac wieczka, by zachamowac pryskanie. Ja juz mialam mokre spodnie, Julcia siedzenie, a panu dostalo sie wprost na glowe i po plecach. Okno tez bylo cale w pomaranczowe kropki (sok brzoskwiniowy).

Na to co sie stalo nie mialam slow. Takiej przygody to ja jeszcze w samolocie nie mialam. Biedny pan ratowal swoja koszule. Mi glupio bylo powiedziec, ze z tylu jest caly w cetki…

Kilkakrotnie powtorzyl, ze nic sie nie stalo. Ale reszte podrozy spedzil nadal wlepiony w okno.

Juz teraz rozumiem ludzi, ktorzy jak widza kogos z dzieckiem, to szukaja innego miejsca…

3 komentarze

  1. Przygoda kpmiczna,ale nie dla wsystkich…

  2. Przygoda komiczna,ale nie dla wsystkich…

    • zapamietamy i my i opryskany sokiem pan 🙂

Skomentuj Ania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *